środa, 17 grudnia 2014

Liebster Award

Okej i tu jest pies pogrzebany :P Albo raczej Chochlik pogrzebany hahaha, ponieważ jestem tak żałosnym człowiekiem że nigdy nie wiem co w tym momencie powiedzieć, a więc powiem zwykłe i najprostsze dziękuje :P W swoim jak i w Arielki imieniu serdecznie dziękujemy Paulinie, która już nie mogła znieść narzekania z naszej strony na małą liczbę czytelników, więc zlitowała się nad nami i nominowała nas do Liebster Awards ;) A jako, że my chamkami nie jesteśmy to dziękujemy z całego serduszka i zapraszamy na jej cudowny blog (my się wcale nie podlizujemy haha :P) http://forgotten--promises.blogspot.com/



A teraz trochę na poważnie, a więc o co w tym wszystkim chodzi?


Zasady:
,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach
uznania za ,,dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia.
Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


A teraz pytania ;) Aby ułatwić sobie jak i wam pracę postanowiłyśmy odpowiadać każda z osobna na inny kolor :P Myślę, że łatwo się połapiecie, która to która :P (Ja wam tej pracy nie ułatwię :P)

1. Jak masz na imię?
~Osobiście mi się to imię nie podoba, ale brałam to co dawali na chrzcie, a więc końcowy efekt starań rodziców wyszedł: Marta
~ Mam na imię Paulina choć miałam nazywać się Adrianna. Osobiście uważam, że druga opcja lepsza. A wy jak  myślicie? 

2. Co zainspirowało cię do stworzenia bloga?
~ Czy wspominałam już o słabej pamięci? Bo szczerze mówiąc nie pamiętam, ale to chyba był fakt, że zrezygnowałyśmy z jednego bloga, a później była wizja i baaam znów zaczęłyśmy pisać coś razem ;)
~ Jewel ja również nie pamiętam od kogo to wyszło. Jedna o czymś napomknęła i poleciało :D 
(Widzicie jak mnie kocha? Już na początku zdradziła kto jest kto :P) 

3. Czy należysz do jakiś fandomów?

~Nie, ponieważ nie rozumiem tej polityki walki fandomów o to który jest lepszy, sorka że to powiem, ale to żałosne ;)
~ A ja będę żałosna xD Jestem Directioner i należę do 5SOSFamily, ale szanuję każdego niezależnie, czy jest w jakimś fandomie (i w jakim) czy nie. Kaźdy ma swoich idoli i to jest piękne ;> 
(Csiiii, prawdę mówiąc sama jestem Directioner i 5sosFamily, ale nienawidzę tych kłótni pomiędzy fandomami :P i nie jesteś żałosna, chodziło mi o tych co się wykłócają :P) 

4. Co lubisz robić w wolnym czasie?

~Poczytać jakąś dobrą książkę, napić się gorącej czekolady, popisać z przyjaciółkami, albo zająć się pisaniem rozdziału ;) Praktycznie rzecz ujmując ja zawsze jestem czymś zajęta hahaha moje wrodzone Adhd nie pozwala mi usiedzieć za długo w miejscu :P
~ To dobre pytanie. Najczęściej słucham muzyki lub oddaje się swoim pasjom tzn. taniec, pisanie, robienie bransoletek. Uwielbiam również przeczytać dobrą książkę i pogadać z przyjaciółkami (szczególnie z tą wyżej xD). 

5. Czy masz swojego idola?
~Idoli mam mnóstwo, pamiętam jak pierwszy raz zakochałam się w piosenkarzu i cały czas wgapiałam się jak głupia w telewizor ;) Ale jakbym miała wymienić swojego ulubieńca to wybaczcie, ale pomimo wieku to będzie mój ulubiony aktor Jason Statham, ten mężczyzna skradł mi serce swoimi rolami w filmach akcji, pokazał co to prawdziwe sztuki walki, humor i brytyjski akcent w jednym ;) 
~ Tak, jest ich dość sporo. Od celebrytów, poprzez osoby "zwykłe", kończąc na bohaterach książkowych :)

6. Twoja ulubiona piosenka, jeżeli taką masz?
~Każda jaką mam na telefonie hahaha czyli będzie ich ok 300 :P Ale aktualnie nie mogę oderwać się od piosenki Fall out boy - Centuries :P
~ Jest dużo pięknych piosenek. Ciężko mi jest wybrać tą jedną jedyną. 

7. Twoja ulubiona książka, jeżeli taką masz?
~I znowu poległam, ponieważ kocham każdą książkę, po którą sięgnęłam w swoim życiu, a było ich całkiem sporo ;) I muszę przyznać, że do każdej wracam po kilka razy ;) Ale serie które polecam to : Saga o Ludziach Lodu (nie przerażajcie się ilością tomów, ponieważ czyta się je jednym tchem), Percy Jackson i bogowie olimpijscy, Olimpijscy herosi oraz Romanse sprzed lat (hahaha nie umiałam się oprzeć hahaha)
~ Wow. Mogłabym wymieniać i wymieniać. Kocham wszystkie książki. Każda z nich jest uniwersalna i ma w sobie coś magicznego. Każda z nich opowiada swoją historię, a także nosi opowieści jej czytelników. To zaskakujące kiedy pomyślisz ile ludzi przeżywało to co ty podczas czytania. Nie potrafię wybrać jednej książki spośród tysiąca innych równie wspaniałych. 

8. Czy masz jakieś ulubione opowiadanie?
~Każde, które czytam ma w sobie to coś, a ja jako dobra matka nie chcę wybierać ulubionego dziecka spośród wielu, więc nie odpowiem na to pytanie :P
~ Zdecydowanie nie. Znam wiele dobrych opowiadań, ale nie mam ulubionego.

9. Jak nazywają cię znajomi?
~I zagdaka rozwiązana kto jest kim hahah, a więc znajomi mówią na mnie przeróżnie: Martix, Marcia, Jewel, Chochlik, Śnieżynka, Wiedźma, Zła zołza, Brytyjka, Chopin :P
~ Miśka, Arielka (w skrócie Ari), Małpka lub Gnom. ;) 

10. Z czym kojarzy ci się czerń?
 ~Aktualnie z kolorem moich paznokci  hahahahaha
~ Teraz ze spodniami, które mama każe mi wyprać :( 

11. Kawa czy herbata?
~ Na 100 pro HERBATA *.*
~ Herbata, ale jeśli kawa to latte. :D 

Jeśli macie do nas jakieś pytania odnośnie odpowiedzi lub chcecie nam zadać pytanie, którego tu nie było to zachęcam was do pytania w komentarzach. Z przyjemnością na nie odpowiem. Jewel pewnie też :D 

Chciałyśmy nominować masę blogów, niestety z nadmiaru, aż nie mogłyśmy wybrać ani jednego hahaha, nie nasza wina, że jest tak dużo wspaniałych blogów, pisanych również przez was, a my nie chcemy, aby ktoś poczuł się nie doceniony i poszkodowany, ponieważ to paskudne uczucie. Kochamy was i oby więcej takich pytać hahaha :* 

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 5.


ADRIANNA'S POV

Będziesz dzisiaj na imprezie?
xxx

Czytając piąty raz wiadomość od nieznajomej mi osoby, zastanawiałam się o co chodziło anonimowi. Przecież musiałabym mieć czterdzieści stopni gorączki, żeby nie przyjść na imprezę. W końcu jestem Adrianna Monteith. Najpopularniejsza dziewczyna w całej akademii. Dwukrotna królowa balu oraz zwyciężczyni konkursu na najfajniejszą osobę w szkole. Jakby tak przyjżeć się temu z perspektywy osoby trzeciej to wydaje się to żałosne. Poniekąd jest...
Prychnęłam cicho i zatrzaskując szafkę, poszłam do sali, gdzie miała odbyć się lekcja języka hiszpańskiego. To jeden z niewielu przedmiotów, który uwielbiam. Mogłabym go mieć siedem razy w tygodniu, a i tak by mi się nie znudził.
- Buenos tardes, mi querido - powitała nas z uśmiechem pani Álvarez.
- Buenos tardes - odparłam również uśmiechając się.
- ¿qué tal? - zapytała, odkładając rzeczy na biurko.
- Muy bien - odpowiedzieliśmy chórem.
Nauczycielka zaśmiała się, słysząc nasze zgodne oraz jednakowe odpowiedzi. Mnie samej zachciało się śmiać, ale powstrzymałam się. Wsłuchałam się w jej kolejną historię z pobytu w Hiszpanii. Uwielbiałam gdy opowiadała nam różne zabawne sytuacje, opisywała kulturę kraju lub inne rzeczy. Mogłam wtedy wyobrażać sobie, że jestem w tym cudownym miejscu i poznaję nowych ludzi. Z rozmyślań oderwała mnie mała karteczka, która odbiła się o moje ramię i wylądowała na ziemi. Zdziwiona podniosłam ją i odczytałam.

Czekam na odpowiedź. x

Rozejrzałam się po sali jednak nie ujrzałam nikogo kto mógł być nadawcą wiadomości. Wszyscy uważnie słuchali nauczycielki. Potrząsnęłam głową by pozbyć się pytania, które krążyło po mojej głowie. Kto to jest?
Reszta lekcji zleciała mi na robieniu banalnych ćwiczeń. Słysząc dzwonek z ulgą zamknęłam książkę. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy do torby i razem z innymi uczniami opuściłam klasę. Przechodząc przez korytarz, spotkałam Jen i Maddie. Bliźniaczki były tak podjarane zapewne jakąś nową plotką, że prawie mnie nie zauważyły.
- Hej Andie!
Siostry podbiegły do mnie i wzięły pod rękę.
- Jak hiszpański? - zapytała jedna z blond klonów.
- Jak zwykle - odpowiedziałam, siląc się na uśmiech. - Nudy. A jak wasz francuski?
- Idealnie - odparła Jennifer - Ten nowy praktykant jest boski.
- A jak mówi z tym swoim akcentem to czuję się jak w niebie. Z przyjemnością bym mu pozwoliła zająć się moją wewnętrzną boginią - odparła rozmarzona Madelaine. Spojrzałam na dziewczyny, próbując się nie zaśmiać. Widok ich o mało niemdlejących na samo wspomnienie nowego praktykanta jest po prostu komiczny. Oddaliłam się od moich towarzyszek, chcąc się uspokoić. Podeszłam do szafki, wstukałam kod i otworzyłam ją. Schowałam niepotrzebne książki i wzięłam te, które jeszcze, niestety, mi się przydadzą. Przejrzałam się jeszcze w lusterku, aby sprawdzić czy dobrze wyglądam. Jednak moją uwagę przykuła mała karteczka. Trzecia w ciągu dnia...

Nieładnie tak nie odpowiadać. Będę na ciebie czekał x

- Co to jest? - usłyszałam głos Jen, która usiłowała wyrwać mi skrawek papieru z rąk. Jeśli by ją zobaczyła zapewne obie nie dałyby mi żyć dopóki nie dowiedziałyby wszystkiego na temat nadawcy wiadomości. Szybko schowałam kartkę do szafki i zamknęłam ją.
- Nic takiego - uśmiechnęłam się niewinnie.
Jennifer spojrzała na mnie podejrzliwie. Jej wyraz twarzy wskazywał na to, że mi nie uwierzyła, ale ja nie zamierzałam im nic mówić. To mój mały sekret.

Tik... tak... tik... tak...
Po raz piąty chyba spoglądałam na zegarek, czekając. Czekając na odpowiedni moment. Chciałam wyjść w dobrej chwili, aby zrobić wrażenie. Chociaż ja zawsze je robiłam. Mimo, iż dzisiejsza impreza niewiele różniła się od poprzednich w pewnym sensie była wyjątkowa. Miałam zobaczyć jego... Od naszego ostatniego spotkania minęło sporo czasu, a ja nie mogłam dłużej czekać. Był też inny ważny powód, przez który moja cierpliwość się kończyła. Tajemniczy nadawca wiadomości miał pojawić się tam. Nie wiem kim jest ani czego chce. Być może to jakiś zakochany szczeniak albo ktoś najzwyczajniej w świecie robi sobie ze mnie jaja. I choć te teorie wydają się bardzo realistyczne i równie nudne, byłam ciekawa. Może jednak ta osoba mnie zaskoczy i...

Rozglądałam się po całej sali, ale nie mogłam dostrzec znajomej sylwetki szatyna ani żadnego podejrzanego typka, który mógłby pasować na TD, czyli Tajemniczego Dręczyciela. Spędziłam tu już pół godziny i nic się nie wydarzyło.
- Andie nie stój jak sierota tylko chodź tańczyć - Maddie pociągnęła mnie na tak zwany przez wszystkich parkiet. Rzadko przyznaję, że ta dziewczyna ma rację, ale jednak coś w tym jest. Przecież nie mogę stać jak słup i wyczekiwać cudu. Skoro TD się nie pojawił to pewnie już tego nie zrobi. Czas się zabawić. Podeszłam do aktualnie wolnego David'a, kapitana szkolnej drużyny piłkarskiej i zachęciłam go do tańca, prowadząc go wśród tłum tańczących ludzi. Zarzuciłam mu ręce na szyję, zaś on złapał mnie w talii i razem zaczęliśmy się gibać w rytm muzyki. Blondyn wbrew pozorom był całkiem niezłym tancerzem, oczywiście jak na osobę, która z wielkim trudem stara się nie deptać partnerów. Z każdą kolejną piosenką biedny chłopak czuł coraz większe zażenowanie, aż w końcu przepraszając odszedł do kumpli z drużyny.
- I zostałam sama - westchnęłam cicho ruszyłam w stronę wyjścia, gdy poczułam czyjeś ręce oplatające moje ciało.
- Niezupełnie - znajomy głos odezwał się tuż przy moim uchu. Odwróciłam się, niedowierzając. Jego hipnotyzujący wzrok przeszywał moją osobę. Uśmiechnęłam się, czując rumieńce na policzkach.
- Zatańczysz? - zapytał. Miałam już się zgodzić, jednak powstrzymałam się w ostatniej chwili.
- Może - odparłam - Ale...
Uniósł brwi lekko zaskoczony wyraźnie niewiedząc co zamierzam powiedzieć.
- Ale chcę znać twoje imię.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - zaśmiał się - Jestem Louis.
Obrócił mnie i pociągnął znów gdzieś w środek parkietu. Jego dłonie wciąż spoczywały na mojej talii, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Dostałaś wiadomości? - szepnął mi do ucha.
- Czyli to twoja sprawka - powiedziałam udając zdegustowaną.
- Przyznaję się do winy.
- Nie lepiej było po prostu podejść? - odwzajemniłam uśmiech.
- Lubię oryginalność - opowiedział chichocząc - Duszno tu. Chcesz się przejść?
- Z chęcią...

---------------------------------------------------
Dziś tak króciutko, ale mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe ;) Liczę na szczere opinie ;D
Arielka x

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 4

Rozdział dedykuje przede wszystkim Arielce ;* To dzięki twojej pomocy pojawił się dzisiaj ;) Pragnę go także zadedykować Paulinie ;) Czekam na więcej rozmów na Facebooku Śnieżko ;* Dedykuję go również reszcie czytelnikom ;) 

Theresa Pov
- Dlaczego ona tak się zachowuje? - zapytałam, następnego dnia, przyjaciół, kiedy siedzieliśmy wspólnie w czasie lunchu na stołówce.
- Stare dzieje - opuszczając wzrok do dołu, Naomi, nagle zainteresowała się swoim ziemniaczanym Pure.
- Czyli coś poważnego - wyszeptałam, patrząc Niallowi prosto w oczy.
- W tamtym roku przyjaźniliśmy się - powiedział w końcu, wypuszczając z płuc głośno powietrze - A później było małe rozczarowanie, kłótnia, zmiana otoczenia i bam zostaliśmy na lodzie - uśmiechając się smutno, wzruszył ramionami - Takie jest życie.
- A nie próbowaliście tego odbudować? - zapytałam zaciekawiona, odkładając widelec na talerz.
- Próbowaliśmy - zaśmiała się gorzko Naomi - Tak próbowaliśmy, że Niall został okrzyknięty gejem roku, a ja kujonem - prychając głośno, przez nos, spojrzała smutno w moją stronę - Przez zły dobór osób stała się pustą suką bez serca - widząc łzy w oczach tej dwójki, poczułam wyrzuty sumienia, że w ogóle zaczęłam ten temat.
- Ale na pocieszenie powiem, że jestem sexy gejem roku - powiedział Niall, rozluźniając tym samym napiętą atmosferę.
- Albo fujarą roku - zaśmiała się Naomi, wystawiając w stronę blondyna język.
- Przeginasz młoda damo - grożąc, brunetce palcem chłopak wstał z krzesełka i rozciągając się, spojrzał na nas z uśmiechem - To widzimy się za 3 godziny u mnie w pokoju - puszczając nam oczko, zniknął wraz z tacą pośród tłumu.
- Co masz teraz? - zapytała brunetka, patrząc na mnie spod swoich długich rzęs.
- Malarstwo dla zaawansowanych - powiedziałam dumna, że w końcu zapamiętałam swój plan - A ty?
- Fotografia - uśmiechając się z zawstydzeniem, spojrzała na zegarek, który miała na prawym nadgarstku, po czym robiąc wielkie oczy, szybko się ze mną pożegnała i popędziła w stronę miejsca, gdzie oddaje się tacki.
- To chyba zostałam sama - szepcząc cicho do siebie, jak chora umysłowo, wzruszyłam ramionami i zjadając, na spokojnie swoje ciastko, które było jako deser, wstałam od stolika i oddając tackę, przewiesiłam torbę przez ramię, po czym wyprostowana ruszyłam w stronę swojej klasy, gdzie mają odbyć się zajęcia.

Rozglądając się dookoła po sali, zauważyłam ze smutkiem dużo pustych miejsc. Mrużąc lekko oczy policzyłam w myślach osoby, które znajdowały się w sali. 3....A nie jednak 4, przekręcając lekko głowę w lewo próbowałam dostrzec rysy twarzy wysokiego chłopaka, który ukrył się w kącie, gdzie prawie był niewidoczny.
- Możesz zająć miejsce jakie chcesz - słysząc jakiś damski głos za sobą, obejrzałam się szybko za siebie, gdzie stała kobieta w średnim wieku, owinięta w przeróżnej barwy szale, ubrana w jakieś dziwne, luźne ubrania - W tym roku to i tak rekord - zaśmiała się cicho, z własnego żartu, po czym odwróciwszy się do mnie tyłem, zaczęła przeglądać jakieś papiery na biurku.
- Rozumiem - wymamrotałam oszołomiona, zajmując sztalugę z tyłu, z dala od wszystkich. Kładąc torebkę na podłodze, siadłam na taborecie i bawiąc się palcami, czekałam na "rozkazy" profesorki.
- No to zaczynamy - patrząc na nas znad okularów, kobieta rozejrzała się po klasie - Holly, Bill, Connie, Zayn - zaczęła wyliczać, po czym spojrzała na mnie - A ty Aniołku to?
- Tessa - powiedziałam nieśmiało, oblewając się rumieńcem.
- A więc i Tessa - uśmiechając się szeroko, rozłożyła szeroko ręce - Witajcie na tegorocznych zajęciach Malarstwa zaawansowanego. Na tych zajęciach obowiązuje tylko jedna zasada, całkowity ich brak - składając swoje dłonie w piramidkę, spojrzała na nas z szerokim uśmiechem - Tutaj możecie pokazywać prawdziwych siebie, nie musicie się ukrywać. W tej sali nie będzie nakazów co macie malować, liczę na waszą twórczość - zakładając ręce za sobą, zaczęła chodzić po klasie - I nie talent będzie oceniany, ale wasze emocje na płótnie, a teraz pędzle w dłoń i do pracy - klaszcząc radośnie w dłonie, zagoniła nas do pracy. Patrząc się w płótno, jak ciele w malowane wrota, przygryzłam delikatnie dolną wargę, zastanawiając się do umieścić na swojej pierwszej pracy. Załamując ręce, rozejrzałam się dookoła. Wszyscy oprócz mnie zabrali się już do pracy. Jęcząc głośno, zakryłam twarz dłońmi.
- Pomóc w czymś? - słysząc głos pani Fletcher na sobą, odsłoniłam twarz - Brak weny? - zapytała ze zrozumieniem, na co ja pokiwałam tylko twierdząco głową - Pomyśl o czymś szczęśliwym, co cię raduje, a wena sama przyjdzie - doradziła cicho, po czym poszła pomóc kolejnej osobie.
- łatwo powiedzieć - wymamrotałam pod nosem, po czym poddając się, zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o swojej rodzinie, która była u mnie na pierwszym miejscu. Widząc uśmiechniętą twarz mamy oraz taty, poczułam gdzieś głęboko w sobie ich miłość obok siebie. Uśmiechając się lekko, skupiłam się na detalach domu z dzieciństwa, gdzie spędziłam najlepsze lata wraz z Beau. Widząc przed oczami twarz przyjaciela z dzieciństwa zaśmiałam się cichutko, po czym przypomniałam sobie zimne powitanie Adrianny oraz jej dystans i chłód jaki odczuwam każdego dnia z jej strony. To ona powodowała, że czułam się wyobcowana i osamotniona, gdzie się nie obejrzę znajduję jej ślad. Nawet moi nowi przyjaciele, mają jej ślad na sobie. Czując jak usta wyginają mi się w podkuwkę otworzyłam oczy i ponuro spojrzałam na białe płótno.
- Bo tylko malarz bez serca nie reaguje na świat- wymamrotałam pod nosem, zanurzając pędzel w czarnej farbie. Będąc jak w transie, malowałam linie za linią. Czując czyjś wzrok na swojej osobie, oderwałam się nagle od pracy i zaczęłam się rozglądać dookoła. Marszcząc delikatnie brwi, zauważyłam, że tajemniczy chłopak z kąta zniknął, pozostawiając po sobie, jedynie sztalugę przysłoniętą jakiś materiałem.
- Trochę mroczny ten obraz - skomentowała pani Fletcher, pojawiając się nagle obok mnie.
- Co pani mówiła? - zapytałam cicho, budząc się z odrętwienia.
- Ciemno tutaj - wskazując ręką na mój obraz, odeszła do dziewczyny z przodu. Marszcząc brwi z przerażeniem spojrzałam na płótno, gdzie namalowałam czarną farbą, twarz dziewczyny z rozmazanym makijażem oraz przerażeniem wydzierającym się z jej spojrzenia.
- Co się dzieje? - wymamrotałam cicho, zdejmując szybko pracę ze sztalugi. Rozglądając się z przerażeniem dookoła, szybko podniosłam swoją torbę z podłogi i nie żegnając się z nauczycielką, wręcz wybiegłam z sali gdzie odbywały się zajęcia. Rozglądając się dookoła, patrzyłam czy nikt nie idzie, aby żadna osoba nie zobaczyła mojego malunku. Skręcając w odpowiedni korytarz do swojego pokoju, poczułam nagle coś twardego w co uderzyłam, po czym bolesny upadek na siedzenie. Patrząc zdezorientowana dookoła, stwierdziłam, że jakimś przypadkiem znalazłam się na podłodze, a płótno z portretem znajduje się w rękach jakiegoś chudego chłopaka. Wydając z siebie jęk przerażenia, szybko podniosłam się z zmieni i otrzepując spodnie, wyrwałam swoją własność z rąk przystojnego bruneta.
- to raczej moje - wymamrotałam niepewnie, przyciskając płótno do swojego boku.
- Nawet ładny - stwierdził kiwając głową, po czym przeszył mnie stalowym spojrzeniem - Ale autorka powinna nauczyć się chodzić - prychając pod nosem, zmierzył mnie pogardliwym spojrzeniem, po czym zniknął za rogiem.
- I powiedział to gość od pojawiam się i znikam - szepnęłam sfrustrowana tym faktem, że widział to paskudztwo. Czując gdzieś głęboko w sobie wstyd, oraz pogardę dla samej siebie, szybko ruszyłam w stronę mojego tymczasowego lokum. Znajdując się w sypialni odetchnęłam z ulgą na widok braku swojej współlokatorki. Opierając płótno o ścianę otworzyłam swoją szafę i robiąc z tyłu miejsce umieściłam tam obraz.

- Musimy się stąd wyrwać - powiedział znudzony Niall leżąc na jednym z dwóch łóżek w pokoju - Nudzi mi się - mruknął leniwie, przekręcając się na brzuch.
- To rozbierz się i ubrania pilnuj - zaśmiałam się, przekręcając stronę w książce.
- Przyznaj się, że chcesz po prostu zobaczyć mnie nago - siadając raptownie na łóżku poruszył wymownie brwiami w dół i w górę robiąc typowego "pedoface'a".
- Bo jeszcze tego moje oczy nie widziały - powiedziałam nieśmiało, zerkając na przyjaciel znad brzegu książki.
- Naomi byłaby zainteresowana - mruknął smutno, opadając na poduszki.
- Albo zniesmaczona - powiedziałam pod nosem, - Właśnie gdzie ona jest? - zapytałam zainteresowana, odkładając książkę na bok.
- Ma chyba jakąś randkę czy coś takiego - wzruszając ramionami, spojrzał znudzonym wzrokiem na sufit - Głodny jestem - powiedział nagle, masując się po brzuchu.
- Subway czy KFC? - zapytałam podnosząc się z podłogi.
- I na to właśnie czekałem - uśmiechając się szeroko, podniósł się z łóżka, stają obok mnie, gotowy do wyjścia.
- Co ty byś beze mnie zrobił? - zapytałam przewracając oczami.
- Zjadłbym swoje buty? - zapytał ze śmiechem, po czym łapiąc mnie za rękę, wyciągnął siłą z pokoju i ciągnąc mnie przez pół akademika, puścił dopiero jak wyszliśmy na zewnątrz.
- Jesteś idealnym poganiaczem bydła - wymamrotałam zziajana.
- Wydaje ci się - wystawiając w moją stronę język, wsadził ręce do kieszeni spodni i zaczął iść w stronę Subway'a.
~.~
Patrząc znudzonym wzrokiem na swoich kolegów, próbował zrozumieć co tu robi. A no tak szukał rozrywki, której ostatnio mu brakowało. Przez wydarzenia z ostatnich miesięcy miał dosyć wszystkiego, a przede wszystkim oczernień i drwi. Przewracając oczami, spojrzał zimno na swoich przyjaciół, którzy jak podniecone nastolatki szeptali do siebie.
- Po co ja wam tu, jak idealnie sobie gruchacie beze mnie? - zapytał znudzonym głosem, patrząc z udawanym zainteresowaniem na swoje paznokcie.
- Zdecydowanie potrzeba mu damskiego tyłka - zaśmiał się wyższy chłopak, rozkładając się wygodniej na swoim siedzeniu - Ostatnio coś mało zalicza. 
- Za to ty nadrabiasz za mnie - zaśmiał się drwiąco.
- I za mnie też - zaśmiał się drugi z kolegów, pochylając się lekko do przodu - Dlatego czas to zmienić.
- A może ja tego nie chce - powiedział chłopak unosząc brew do góry.
- Czyżby ktoś miał problemy ze sprzętem - zaśmiał się pierwszy z kolegów, patrząc znacząco mu na krocze.
- Działa jak należy, chcesz się o tym przekonać - zapytał chamsko, podnosząc się ze swojego siedzenia.
- Możemy przekonać się tylko w jednej sytuacji - wstając z kanapy, wyższy chłopak podszedł do niego i mierząc go wzrokiem, uśmiechnął się jedną stroną ust - Ty i Theressa Moore - podchodząc jeszcze bliżej, chłopak mógł poczuć jego miętowy oddech na swojej twarzy - Poderwiesz ją, rozdziewiczysz, a później potraktujesz jak zwykłą szmatę.
- Co z tego będę miał? - zapytał się głośno, odpychając przyjaciela od siebie. 
- Co tylko będziesz chciał, ale jak przegrasz - uśmiechając się szeroko, wysoki chłopak zmierzył go spojrzeniem - Wtedy przestajesz istnieć, stajesz się duchem, takim jak wielu innych, szarych ludzi. Bez nazwiska, bez przyjaciół, bez sławy, bez nas. Staniesz się drugim NIallem Horanem - uśmiechając się szeroko, spojrzał na swojego towarzysza, który z milczeniem przysłuchiwał się tej wymianie zdań - To twoja ostatnia szansa na wycofanie się.
- Mam określony czas? - zapytał, zadzierając dumnie głowę do góry, pewny swojego zdania.
- Myślę, że damy ci tutaj wolną rękę, co ty na to? - patrząc znacząco na towarzysza, czekał na jego odpowiedź.
- Nieokreślony - powiedział tamten cicho.
- A więc zgoda - uśmiechając się szeroko, chłopak z drwiną spojrzał na swoich przyjaciół - Dobrej zabawy nigdy za mało - wystawiając rękę do przodu, uścisnął dłoń najpierw pierwszemu, później drugiemu przyjacielowi - Theresso Moore szykuj się na przyjemność - śmiejąc się z własnych słów, pożegnał ruchem ręki, kolegów po czym wychodząc z ciemnicy, wyszedł na dwór, gdzie opierając się o płot, wyciągnął z kieszeni paczkę fajek i wsadzając papierosa do ust, podpalił go, rozkoszując się smakiem nikotyny w ustach, która poprzez gardło dostawała się do płuc. Zamykając na moment oczy, próbował sobie przypomnieć twarz swojej ofiary. Niestety za Chiny ludowe mu się to nie udawało. A więc czekał go jeszcze mały rekonesans. Ten rok zapowiada się ciekawie, uśmiechając się drwiąco, zdeptał peta butem, po czym wsadzając dłonie do kieszeni spodni, ruszył w stronę akademika. 

_-------------------------------------------------------------------------------------------_
Sprawa nr 1
Przepraszam za jakość rozdziału, ale tak się do niego zabierałam, że bez pomocy Arielki ani rusz, a więc kotek bardzo dziękuje ci za pomoc :* 
Sprawa nr 2 
Wybaczcie że musieliście długo czekać, ale mam teraz straszny nawał pracy i zapominam o wielu rzeczach i sama już nie wiem w co ręce włożyć 
Sprawa nr 3
Dziękuje za każde wejście na to opowiadanie i za każdy pozostawiony komentarz ;) Jesteście najlepsi :*

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 3.


ZE SPECJALNĄ DEDYKACJĄ DLA MOICH DWÓCH ANIOŁKÓW!
DLA JEWEL I KORNELI 
(przepraszam was obie za wszystko)

ADRIANNA'S POV

Szłam szkolnym korytarzem, próbując wtopić się w tłum. Niestety przy mojej pozycji społecznej to praktycznie niemożliwe. Czasem tęsknię za moim dawnym życiem, kiedy to byłam zwyczajną nastolatką, jedną z wielu uczniów liceum. Zaś to uczucie nasila się kiedy dopadają mnie kłopoty. Aktualnie mam dwa problemy, a nazywają się Tessa i Harry.
Weszłam szybko do pokoju, mając cichą nadzieję, że nie zastanę tam mojej współlokatorki. Jednak jestem pechowym człowiekiem. Nie dość, że dziewczyna była w pomieszczeniu to jeszcze nie sama. Obok szatynki siedziała Naomi, moja dawna przyjaciółka, a na moim łóżku leżał rozbawiony Niall również mój były przyjaciel. Cała trójka spojrzała na mnie z przestrachem, a ja poczułam jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. I kręcił nim w kółko...
- Andie - blondyn podniósł się natychmiast - Ja...
- Nic nie mów - przerwałam, usiłując by mój ton nie wydał się wręcz rozpaczliwy. Chłopak spojrzał na Naomi, która również próbowała coś powiedzieć.
- Andie, posłuchaj...
- Nie mam tak na imię - powiedziałam z jadem w głosie. - Kiedy wrócę nie chcę was tu widzieć. WSZYSTKICH - podkreśliłam ostatnie słowo, patrząc w oczy Tessy.
Odwróciłam się na pięcie i trzasnęłam drzwiami. Jak ona mogła?! Co ta dziewczyna sobie wyobraża. Przychodzi do szkoły, odbiera mi połowę pokoju i teraz kradnie przyjaciół. Nie miała prawa ich tam sprowadzać! Nie miała...
Biegłam przed siebie, modląc się by nikt nie ujrzał mnie w takim stanie. Gdyby ktoś zauważył mnie w chwili słabości byłabym skończona. Chciałabym teraz zniknąć. Najzwyczajniej w świecie zapaść się pod ziemię albo przenieść się do krainy, gdzie w końcu będę szczęśliwa. Do miejsca, gdzie nie będę otoczona przez fałszywych ludzi, gdzie moi bliscy będą kochać mnie bezwarunkowo. Wiem, że po części ja zgotowałam sobie ten los, ale czy ludzie nie zasługują na to by o nich walczyć skoro ewidentnie widać, że ktoś popełnia błąd? Czy naprawdę tak trudno jest okazać komuś trochę zrozumienia, pokazać, że zależy? Każdy człowiek potrzebuje czuć się bezpieczny i kochany. Pragnie czuć, że ma do kogo wracać i ta myśl trzyma go przy życiu. Ta pozornie drobna rzecz dodaje ludziom skrzydeł, wzmacnia ich, bo mają dla kogo walczyć. Czasami druga osoba uważa, że pokazywanie przywiązania nie jest potrzebne. Kiedy jest się otoczonym dużą grupą ludzie nie zauważa się, iż ktoś może czuć się pokrzywdzony. Dlaczego tak jest? Nie mam pojęcia.
Przyjaźń jest jak kwiat. Jeśli będzie się o niego dobrze dbało, pielęgnowało to kwiat rozwinie się, stanie się piękny, jednak jeżeli się go zaniedba zwiędnie...
Moje relacje międzyludzkie od bardzo dawna są oparte na zwykłym koleżeństwie. Zraniłam moich przyjaciół odsuwając się od nich, by zdobyć popularność. Teraz widzę, że popełniłam wielki błąd. Tylko, że oni mnie nie powstrzymali. Czy można w takim razie powiedzieć, że im zależało?
Nagle poczułam silne uderzenie. Byłam pewna, że za chwilę runę z hukiem na ziemię, ale tak się nie stało. Czyjeś silne ręce oplotły mnie w pasie, chroniąc przed upadkiem. Podniosłam głowę napotykając te same niebieskie tęczówki, które śnią mi się co noc od przeszło dwóch tygodni. Uśmiechnęłam się nieśmiało, a na moje policzki wkradły się żywe rumieńce.
- W porządku? - zapytał chłopak, który pomógł mi ustać na nogach, ale wciąż trzymając dłonie na mojej talii.
- Tak, dziękuję,
- Cieszę się, że znów mogliśmy na siebie wpaść - posłał mi zniewalający uśmiech.
- Ja również - zaśmiałam się, przypominając sobie jak tydzień temu wpadliśmy na siebie, kiedy to oboje spóźnieni biegliśmy na lekcje. Uwielbiałam te momenty, gdy mogłam choć przez chwilę nacieszyć się widokiem chłopaka, który był dla mnie jedną wielką zagadką. Nie znałam jego imienia, nie wiedziałam do której klasy chodzi. Jedyną informacją jaką posiadałam było to, że lubi pojawiać się w najmniej spodziewanych chwilach.
- Przepraszam cię, ale muszę spadać. Jestem spóźniony. Do zobaczenia mam nadzieję.
Szatyn mrugnął do mnie i pobiegł w swoją stronę.
- Do zobaczenia - wyszeptałam.

Wracając do pokoju rozmyślałam nad swoim drugim problemem, czyli Hazzą. Między nami ostatnio sporo się wydarzyło, przez co w mojej głowie pojawiały się nowe pytania.
Co się zmieniło?
Czyżby Harry zmienił się i zaczęło mu zależeć?
Może to głupi żart?
Co jeśli chce się mnie pozbyć?
Nasza relacja nie była zdrowa, wręcz przeciwnie. Można by stwierdzić, że jest ona toksyczna. Możliwe, że chłopakowi wcale to nie przeszkadza, jednak ja zaczynałam się gubić w jego zagrywkach. Na początku wszystko było w porządku. Każde z nas trzymało się zasad i to nam w zupełności wystarczało. Znudziło mu się? Niemożliwe. Przecież między nami nie było rutyny. Urozmaicaliśmy sobie życie jak tylko się dało.
Poczułam czyjąś dużą dłoń na swojej talii, drugą ręką ktoś zakrył mi usta. Chciałam krzyknąć, ale nie dałam rady. Napastnik wepchnął mnie do ciemnego pomieszczenia, które było kanciapą woźnego jak zdążyłam się zorientować po silnym zapachu detergentów i czegoś jeszcze...
Zaczęłam się szarpać, jednak moje usilne starania na nic się nie zdały. Wciąż byłam unieruchomiona. Najbardziej irytującą rzeczą był jednak śmiech. Śmiech, który tak dobrze znałam. Harry...
Ugryzłam jego dłoń, co musiało go zaboleć, bo natychmiast uwolnił mnie z uścisku.
- Andie - jęknął i spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Pogięło cię Styles?! Co ty robisz?!
- Bawię się w kidnaping - odparł, robiąc niewinną minkę.
Dzieciak, po prostu dzieciak. Kiedyś mnie przyprawi o palpitację serca i może zniknie mu ten głupi uśmieszek z twarzy. Mimo wszystko sama nie potrafiłam powstrzymać zdradzieckiego uśmiechu, który wkradał się na moją twarz.
Harry objął mnie, przyciągnął do siebie i pocałował czule.
- Tęskniłem - wyszeptał między pocałunkami.
- Hazz - jęknęłam - Proszę...
- Ciii kochanie. Później...


--------------------------------------------------------------------------------
Dobry wieczór!
Dobrnęłam do końca! Jestem wam winna przeogromne przeprosiny. Chciałabym jednak byście mnie zrozumieli i wybaczyli tak długą nieobecność. W moim życiu ostatnimi czasy działo się wiele złego. Nie potrafiłam sobie poradzić z tym całym bałaganem. Przykro mi, że musieliście czekać na rozdział (o ile tak było). Postaram się wam to wszystko wynagrodzić. Obiecuję...
Pragnę jeszcze bardzo przeprosić moją wspaniałą przyjaciółkę Jewel, która była dla mnie wyrozumiała i wytrzymywała ze mną w tym trudnym okresie choć było bardzo ciężko czasami. Kochana przepraszam i dziękuję ci za wszystko co dla mnie zrobiłaś.
Dzisiejszy rozdział jest taki ... nijaki. Szczerze to jakoś nie podoba mi się, ale może wam jakimś dziwnym cudem się spodobał.
Zachęcam gorąco do komentowania!

Arielka x 

czwartek, 18 września 2014

Rozdział 2.


Theresa Pov

- Kochanie już dojechałaś? - słysząc delikatny głos mamy w słuchawce telefonu, uśmiechnęłam się lekko i przyciskając ramieniem telefon do ucha, próbowałam wejść do akademika, ze swoją walizką, teczką na rysunki oraz dość dużą torbę, która po brzegi wypełniona była moimi ulubionymi książkami i przyborami do rysowania. Nie powiem było trochę ciężko, ale czego się nie robi, aby być bardziej wyedukowanym.
- Tak, właśnie weszłam do Akademika - potwierdziłam, po czym otwierając łokciem drzwi, weszłam do środka i stając na środku hallu przystanęłam i uniosłam głowę do góry - Woow - szepnęłam oczarowana.
- Jak słyszę bardzo ci się podoba - zaśmiała się rodzicielka - Zadzwonię później - dodała szybko, a w tle rozmowy można było usłyszeć głos pana Mark'a, który był szefem mamy.
- Do później - pożegnałam się i biorąc telefon do ręki, rozłączyłam się i włożyłam go do jednej z kieszeni torby. Przygryzając lekko dolną wargę, uśmiechając się jak głupia, podeszłam do kobiety, która siedziała przy okienku i pochylając się lekko, spojrzałam jej prosto w starą, zniszczoną wiekiem twarz z dużą ilością zmarszczek.
- Dzień dobry - przywitałam się grzecznie, patrzą jej prosto w oczy, które ukryte były pod okularami.
- Imię i nazwisko - słysząc jej zgryźliwy ton i szorstkość słów, zmieszałam się lekko i przełykając głośno ślinę powiedziałam jej swoje dane, przejeżdżając placem ze szponem zamiast paznokcia po spisie osób i przydzielonych im pokoi, po czym zatrzymując się na moim nazwisku z szerokim uśmiechem spojrzała na mnie - Pokój 242, powodzenia życzę i zaopatrz się lepiej w dobrze chłonne chusteczki - śmiejąc się z własnego żartu, wpatrywała się jak siłując się z bagażami ruszyłam w odpowiednią stronę. Nadal rozmyślając nad słowami, tej jakże przemiłej pani, stanęłam przed białymi drzwiami, które na górze miały przyczepioną, małą metalową tabliczkę z numerem pokoju. Biorąc głęboki oddech na dodanie sobie odwagi, zapukałam cichutko, po czym chwyciłam za klamkę i weszłam do dość dużego i zadbanego pokoju, w którym na jednym z łóżek siedziała dziewczyna i trzymając laptopa na kolanach coś w nim przeglądała.
- Dzień dobry - przywitałam się grzecznie, po czym weszłam do środka zamykając za sobą drzwi.
- Wyjście jest tam - warknęła dziewczyna nawet nie patrząc w moją stronę - To nie poczekalnia dla bezdomnych.
- Wybacz- szepnęłam przepraszająco, cała czerwona na twarzy - Ale zostałam tu przydzielona - dodałam szybko, kurcząc się pod jej srogim spojrzeniem, jakie mi rzuciła spod oka.
- Świetnie - warknęła, udając radość - Łóżko tam, szafa tam, a teraz spierdalaj - zakładając na uszy słuchawki, włączyła sobie jakąś muzykę, której dudnienie dochodziło do mnie pomimo zabezpieczenia w formie słuchawek.
- Dziękuje - szepnęłam i podchodząc do wolnego łóżka na którym porozkładane były jakieś ubrania, postawiłam walizkę obok niego i zaczęłam składać bluzki porozwalane na całej długości mebla. Kiedy wszystkie były złożone w równiutką kosteczkę, położyłam je na krześle, a walizkę przeniosłam na łóżko. Nie patrząc nawet w stronę współlokatorki, chwyciłam w rękę blok techniczny, zestaw ołówków oraz telefon z podłączonymi do niego słuchawkami.
- Wychodzę jakby cię to interesowało - spojrzałam z nadzieją na dziewczynę, że mi odpowie, ale ona tylko pokazała mi środkowy palec. Wzdychając głośno, przygryzłam nerwowo wargę i wyszłam z pokoju zamykając za sobą cicho drzwi. Nie tak wyobrażałam sobie pierwszy dzień w akademiku, miałam nadzieję, że zaprzyjaźnię się ze swoją współlokatorką, ale raczej na nic takiego od tej dziewczyny liczyć nie mogę. Nawet mi się nie przedstawiła. Na korytarzu dookoła biegali nowi współlokatorzy. Jedni obładowani bagażami inni biegający nerwowo szukając swoich pokoi. W środku akademika nie mogłam liczyć na chwilę spokoju. Postanowiłam wyjść na dziedziniec. Na wszystkich tanich produkcjach amerykańskich pokazują, że studenci zawsze spędzają czas na zewnątrz jakby był to ośrodek życia towarzyskiego. Znalazłam drzewo wyglądające zachęcająco. W sam raz na miejsce do siedzenia. Nie zwracając uwagi na nikogo usiadłam sobie pod nim po turecku i zaczęłam rysować. Tylko, że w myślach nadal miałam moją współlokatorkę. Jak można być tak bezczelnym i wulgarnym? Założyłam z góry, że nie znajdziemy ze sobą wspólnego języka. Dzisiaj byłam przesycona pozytywną energią i nawet moja sąsiadka nie była w stanie mi jej odebrać.
Spojrzałam z nad kartki przed siebie i aż lekko podskoczyłam. Byłam pewna, że siedzę na trawniku sama, a tym czasem okazało się, że przede mną wyrósł blondyn, który siedząc przede mną po turecku dziwnie mi się przyglądał. Zdezorientowana wyjęłam słuchawki z uszu:
- Przestraszyłeś mnie. Co tu robisz?
- Przyglądam się jak rysujesz - odpowiedziała z uśmiechem od ucha do ucha.
- Hmm co nie zmienia faktu, że głupio się czuje...
- Ale dlaczego?  Chrząkałem, przepraszałem, błagałem, rozczulałem się... ale Ty nic.
- Przepraszam słuchałam muzyki - odpowiedziałam oblewając się rumieńcem, że wcześniej go nie zauważyłam.
- Uff... i wszystko jasne. A już myślałem, że jesteś mistrzynią w ignorowaniu ludzi.
- Zazwyczaj jest właśnie wręcz odwrotnie - mruknęłam pod nosem.
- Co takiego?
- Nie nie nic - uśmiechnęłam się. - Tak w ogóle to jestem Theresa.
- A ja Niall - z uśmiechem podał mi swoją rękę.
- Miłe imię jak na bezczela który przygląda się bezbronnym dziewczynom.
- Tess też nie najgorsze jak na dziewczynę która tak dobrze flirtuje - oblałam się rumieńcem (znowu), bo jestem typem spokojnej dziewczyny i na pewno nie miałam zamiaru posuwać się do flirtu.
- Przepraszam - powiedziałam słabym głosem.
- Ależ ja się nie gniewam. Miło mi. Pierwszy rok?
- Tak.
- W takim razie zapraszam na wycieczkę krajoznawczą. Szkoda dnia na siedzenie pod drzewem, a tym bardziej, że siedzisz tu już chwilę i nadal masz tylko dwie kreski na kartce - przyłapał mnie. Tak naprawdę sama nie wiedziałam co chcę narysować. Bardziej zajęta byłam rozmyślaniem nad tym wszystkim co od rana się wydarzyło.
- W takim razie panie przewodniku, co zobaczymy najpierw? - zamykając blok, spojrzałam na niego, biorąc w płuca głęboki wdech.
- Hmm- drapiąc się w zamyśleniu po brodzie spojrzał na mnie rozbawiony - Może biblioteka?
- Mi pasuje - wstając ochoczo z trawy, uśmiechnęłam się szeroko, ponieważ uwielbiałam czytać i spędzać czas pośród zakurzonych książek, które opowiadały przeróżne historie, które poprzez zakurzone, pożółkłe stronice opowiadały swoje oryginalne historie, opowiadania życia. To one konserwowały uczucia i wspomnienia innych czytelników, to dzięki nim biorąc do ręki książkę, możesz sobie wyobrażać jak kiedyś ktoś stał w tym samym miejscu co ty, trzymał tą książkę co ty, płakał w tym momencie co ty, a może przeżywał właśnie zawód miłosny i to była jego odskocznia od trosk i smutków? Nikt tego nie wie, dlatego uwielbiam książki za to, że są tajemnicze i można powoli odkrywać skarby w nich ukryte.
- A więc zapraszam - uśmiechając się szeroko, chłopak wskazał ręką przed siebie gdzie znajdował się budynek akademii. Biorąc głęboki oddech próbowałam nadążyć za tempem chłopaka, który widząc, że na jego jeden krok, przypada dwa moje, kręcąc głową zwolnił i zaczął opowiadać mi ciekawe historie i śmieszne wpadki uczniów jakie wydarzyły się w poszczególnych miejscach.

- Dziękuję za mile spędzony czas - patrząc niepewnie na chłopaka ścisnęłam mocniej blok, który nadal w całym kawałku znajdował się przy moim boku, pomimo niespodziewanego deszczu, ataku zwariowanych wiewiórek, które uciekły z laboratorium biologicznego i wojny na jedzenie, która odbywała się w stołówce, akurat wtedy kiedy Niall mi ją pokazywał.
- Cała przyjemność po mojej stronie - schylając się lekko wyjął z moich włosów kolejną frytkę - Może lepiej ja to wezmę - zaśmiał się i wyrzucając frytkę do ziemniaka spojrzał rozbawiony na mnie - Fajna jesteś - stwierdził po chwili.
- Pedalstwo jest jak kujoństwo rozszerza się - krzyknął jakiś chłopak w naszą stronę, na co Niall dziwnie się spiął, a jego policzki przybrały barwę buraka.
- Coś nie tak? - zapytałam cicho, martwiąc się o chłopaka.
- Nic takiego, głupia sytuacja z tamtego roku - kręcąc głową, spojrzał na mnie i uśmiechnął się - Ale co było i nie jest nie pisze się w rejestr - zaśmiał się, przez co i ja zaczęłam chichotać. Nie wiem jak on to robił, ale słysząc jego śmiech od razu samemu chciało się śmiać. Niall jest naprawdę pozytywnym człowiekiem i bardzo miłym.
- Dobranoc - powiedziałam krótko i machając mu na pożegnanie weszłam do pokoju, w którym nie paliło się światło. Szukając po omacku na ścianie pstryczka, zapaliłam światło i mrużąc oczy od oślepiającego światła, spojrzałam na puste łóżko mojej sąsiadki. Wzruszając ramionami, podeszłam do swojej części pokoju i kładąc blok na swoje biurko, zestawiłam walizkę na podłogę postanawiając, że jutro wszystko rozpakuję. Siadając na miękkim łóżku z uśmiechem położyłam się na plecy i wpatrywałam się w sufit. Jednak ten rok może nie będzie najgorszy. Dzięki Niallowi i jego przyjaznemu usposobieniu jest nadzieja, że dam sobie radę z moją współlokatorką.
- Mówiłam kurwa, że to jest tutaj - słysząc krzyk dziewczyny otworzyłam oczy i siadając na łóżku spojrzałam prosto w jej oczy, który ciskały w moją osobę groźne błyski - Cnotka niewydymka - stwierdziła i patrząc na swoje towarzyszki, które wyglądały identycznie zaczęła śmiać się z własnego żartu.
- Miałaś rację Andie jak zawsze - powiedziała jedna z nich mierząc mnie wzrokiem. Czując się trochę nieswojo wzięłam z torby swoją piżamę i kosmetyczkę i nic nie mówiąc wyszłam z pokoju, aby wziąć prysznic i przygotować się do snu.

_-----------------------------------------------------------------------------------_
A więc krótko i na temat chciałabym podziękować mojej siostrze Kasi za napisania kilku zdań w tym rozdziale, jak byłam na spotkaniu do bierzmowania, jesteś wielka siostrzyczko ;* Kolejna sprawa organizacyjna to chciałabym bardzo podziękować Pauline za to że zechciała pisać to opowiadanie ze mną. Dziękuje również bardzo mocno za ten prześliczny szablon wykonany na zamówienie przez Ollutkę, jesteś kochaną osobą i mam nadzieję, że jeszcze cię nie zamęczyłam :P
Na koniec liczę na wasze komentarze i mam nadzieję, że nie zawaliłam rozdziału ;P
Jewelka/Chochlik

Arielko Kochanie czas na ciebie :P

wtorek, 16 września 2014

Rozdział 1.


ADRIANNA'S POV 

Dziś o 20:00. Skrzydło dziewczyn, świetlica. 

Szybko przeskanowałam wzrokiem kartkę. Typowa wiadomość informująca o dzikiej imprezie, na której oczywiście nie mogę się nie pojawić. Cała ta popularność jest jak wrzód na tyłku. Nie ma wieczora wolnego. Jakby osoba mojej rangi nie przyszła na takie "świetne" wydarzenie, to byłoby to towarzyskie samobójstwo. Z cichym westchnięciem przeniosłam wzrok na podekscytowane bliźniaczki Cole, które oczekiwały mojej reakcji. Nie miałam ochoty na kolejną nieprzespaną noc, więc postanowiłam się wymigać. 
- Dziewczyny to pewnie będzie mega impreza, ale nie mogę się pojawić... - zaczęłam, jednak ta mniej cierpliwa z sióstr mi przerwała. 
- Ale jak to?! Nie możesz nie przyjść!!! Bez ciebie nie będzie tak fajnie i nikt się nie zjawi.
- Poza tym Liam Payne i jego kumple mają być - dodała Jen. 
Liam Payne i jego kumple... Odwróciłam głowę by nie dać po sobie poznać, że ta informacja mnie wcale nie zadowala tak jak moje towarzyszki. Skoro Li chce pójść to Styles też tam będzie. A to mogło skończyć się tylko jednym - upojna noc z nim. Dziś czeka mnie naprawdę sporo roboty i nie mam najmniejszej ochoty na seks. 
- To jak? Będziesz? - zapytała z nadzieją Mad. 
- W świetlicy... 
- Tak, pouczę się z wami wieczorem w świetlicy - powiedziałam szybko, gdy na horyzoncie pojawiła się pani Pimble-Bottom . Historyczka jest najgroźniejszą osobą z całego grona pedagogicznego, a przede wszystkim to śmiertelny wróg dobrej zabawy, inaczej mówiąc: wielka fanka nudy. Dziewczyny od razu wyczaiły o co chodzi i podjęły temat. 
- To super Andie. Bardzo przyda nam się pomoc. 
Nauczycielka zmierzyła nas srogim spojrzeniem, po czym skręciła w lewo jakby do pokoju nauczycielskiego. Gdy zagrożenie minęło wszystkie trzy odetchnęłyśmy. Gdyby ona zaczęła cokolwiek podejrzewać byłoby bardzo, bardzo źle. Dwa klony mrugnęły do mnie i odwracając się na pięcie (w tym samym czasie) odeszły. I się wkopałam...
Jennifer i Madeliene Cole... Bliźniacze zdziry, które nie mogą bez siebie żyć. Największe plotkary w całym akademiku, a dodatkowo niezłe lizusy. Próbują na siłę wepchnąć się do elity i trują mi dupę, bo oczywiście musiały się uczepić właśnie mnie. Wiem, że jestem "gwiazdką" szkoły, ale sława ma minusy. Ja dostrzegam dokładnie dwa w postaci tych dwóch osobników płci żeńskiej. To będzie długi dzień...

***

Stałam przed lustrem, skanując wzrokiem swoją osobę. Delikatnie gładziłam dłońmi materiał czarnej, krótkiej sukienki, która opinała się na moim ciele, uwydatniając moje atuty i tuszując niedoskonałości. Dobrałam do tego czarne szpilki i zrobiłam lekki makijaż. Nigdy nie lubiłam zbyt mocno się malować. Preferuję naturalność, jednak czasami trzeba skorzystać z make-up'u. Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone dla lepszego efektu. Wzięłam z krzesełka torebkę i wyszłam z pokoju. Zakluczyłam drzwi. Zrezygnowana skierowałam się w stronę świetlicy, z której leciała głośna muzyka. Można było usłyszeć śmiechy imprezowiczów. To niezwykłe, że ludzie potrafią non stop bawić się. Ja już mam dość, ale obowiązek to obowiązek. Przekroczyłam próg pomieszczenia, które różniło się od zwykłej, codziennej świetlicy. Duże okna były zasłonięte czerwonymi zasłonami, co nadawało mrocznego uroku. W jednym kącie były porozstawiane reflektory i kolorowe światła, a nawet maszyna do robienia dymu. Reszta rogów pokoju była zajęta przez obściskujące się parki, które zdążyły się już nieźle nawalić. Nagle ktoś zaczął piszczeć. Odwróciłam się i ujrzałam bliźniaczki Cole. Obie były ubrane jak prostytutki delikatnie mówiąc. Duże dekolty, krótkie spódniczki ledwo zakrywające tyłek.
- Cieszę się, że jesteś! - Madeliene próbowała przekrzyczeć muzykę, ale nie musiała wrzeszczeć mi do ucha. Posłałam im swój uśmiech numer pięć, czyli "Dzięki za zaproszenie. Świetna biba.". Pokazałam palcem, że idę na parkiet. Dziewczyny tylko pokiwały głową na znak, że rozumieją i poszły uwodzić jakichś kolesi z budy. Ja zaś zrobiłam tak jak postanowiłam. W drodze zabrałam komuś kieliszek wódki i wypiłam na raz. Odkładając naczynie dołączyłam do tańczących ludzi. Rozpoznałam kilka osób i przywitałam się z nimi, ale zaledwie uśmiechem. Skupiając się na muzyce zaczęłam wyginać swoje ciało. Ocierałam się o inne, spocone ciała, ale nie przeszkadzało mi to. Po dwóch piosenkach chciałam zejść z tak zwanego parkietu, kiedy poczułam czyjeś ręce na swojej talii. 
- Mogę prosić do tańca? - ktoś wyszeptał mi te słowa do ucha. Spojrzałam na wysokiego chłopaka. Miał na sobie zwykłą białą koszulę i jeansy. Jego włosy były w artystycznym nieładzie, co niezwykle do niego pasowało. Szatyn był bardzo przystojny, ale największą uwagę przykuwały jego oczy. Niebieskie jak ocean tęczówki, które hipnotyzowały chyba każdą dziewczynę. Uśmiechnął się zniewalająco i widać było od razu, że jest bardzo pozytywnym człowiekiem. 
- Oczywiście - odwzajemniłam uśmiech. 
Zaczęliśmy się poruszać w rytm muzyki. Nasze ciała pasowały do siebie idealnie. Chłopak był nawet niezłym tancerzem, a to rzadko się zdarza u nas w szkole. Te kilka minut przeleciało bardzo szybko i ani się obejrzałam mój towarzysz nachylił się i złożył soczystego całusa na moim policzku.
- Dziękuję i do następnego - wyszeptał i ukłonił się, po czym odszedł. Stałam nieruchomo przez chwilę, patrząc na sylwetkę oddalającego się szatyna. Kiedy zniknął mi z oczu postanowiłam wrócić do pokoju. Odwróciłam się, ale wtedy to się stało. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Harry siedział naprzeciw mnie i bezczelnie wpatrywał się w moją osobę. Czułam jak moje policzki przybierają czerwoną barwę. On zawsze mnie onieśmielał, jednak nie mogłam tego pokazać. Podniosłam dumnie głowę i zaczęłam iść w kierunku wyjścia. Widziałam, że Styles wstaje, ale nie obchodziło mnie to. Przynajmniej chciałam, by to mnie nie ruszało... 
- A ty gdzie? - Jennifer zagrodziła mi drogę, krzyżując ręce na piersiach. Po jej minie można było wnioskować, że nie była zadowolona. Podstawową wadą bliźniaczek jest to, iż są upierdliwe i zawsze muszą się pojawić w najgorszych momentach, a przynajmniej jedna z nich.
- Zadzwonić - skłamałam - Tylko na korytarzu, bo tu jest stanowczo za głośno. 
Blondynka mi uwierzyła chyba, bo rozpromieniła się od razu. 
- Okay, tylko wracaj szybko. Cała noc przed nami - zaśmiała się i zniknęła w tłumie. 
Jaka ona jest łatwowierna. Korzystając z okazji natychmiast opuściłam imprezę i pobiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i z ulgą stwierdziłam, że jestem bezpieczna. Rzuciłam torebkę na łóżko, buty poleciały gdzieś w kąt. Ogarnęłam wzrokiem pokój. Trzeba tu trochę posprzątać skoro jutro popołudniu ma przyjechać moja nowa współlokatorka. Wcześniej mieszkałam z taką jedną, która nie wytrzymała z moją osobą i poprosiła o przeniesienie. Od tamtej pory miałam pokój tylko dla siebie, ale niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Zaczęłam zbierać z podłogi porozwalane ciuchy i układać je w szafce. Przerwało mi niespodziewane pukanie do drzwi. Zaskoczona otworzyłam je i ujrzałam jego... Harry opierał się ramieniem o framugę drzwi i patrzył na mnie, uśmiechając się zadziornie.
- Cześć piękna.
Miał na sobie białą koszulę, czarne spodnie i białe conversy. Jego włosy były podniesione do góry, a policzki zdobiły słodkie dołeczki. Po prostu wyglądał idealnie.
- Nie mam teraz czasu - powiedziałam oschle i chciałam zamknąć drzwi, ale chłopak przeszkodził mi, przytrzymując je ręką.
- Zgrywasz niedostępną, lubię to - poruszył śmiesznie brwiami.
- Hazz - jęknęłam - Mówię poważnie. Muszę to wszystko ogarnąć do jutra.
Ręką pokazałam na ten bajzel. Schyliłam się, aby podnieść kolejną rzecz i usłyszałam gwizd.
- Niezłe widoczki.
Zignorowałam jego głupi tekst i kontynuowałam sprzątanie. Harry zamknął drzwi, zakluczył i objął mnie w pasie. Wiedziałam, że jeśli mnie pocałuje to znów stracę kontrolę...
- Z przyjemnością ci pomogę - szepnął zmysłowym głosem i zassał kawałek skóry na mojej szyi.
Przekręcił mnie tak, że nasze twarze dzieliło ledwie kilka centymetrów.  Uśmiechnął się łobuzersko i zanim zdążyłam zaprotestować wpił się w moje usta. Ten smak jego ust spowodował, że z fascynacją oddałam pocałunek. Z każdą kolejną sekundą odczuwałam większą rozkosz. Coraz bardziej go pragnęłam. Wplotłam palce w jego cudowne loczki i zaczęłam się nimi bawić. Szybkim ruchem przycisnął mnie do ściany. Jego ręce błądziły po moim ciele co jakiś czas zahaczając o materiał sukienki. Pocałunkami przeszedł za ucho, wiedząc że teraz już nie będę w stanie mu się oprzeć. Znał moje najczulsze punkty... Delikatnie przygryzł płatek mojego ucha, wywołując tym u mnie ciche jęknięcie.
- Czas to zdjąć - odparł z tą swoją seksowną chrypką.
Już chciałam zdjąć ubranie, kiedy Hazz zaprotestował. Spojrzałam w jego oczy pytająco. Zwykle sami się rozbieraliśmy, przy czym stanik z niewiadomych mi powodów zawsze zostawał. To były zasady, których się trzymaliśmy, ale chyba coś się zmieniło... Delikatnie rozpiął sukienkę, która opadła na podłogę. Wziął moją dłoń i położył na koszuli przy pierwszym guziczku, jakby chcąc bym to ja go odpięła. Z gracją odpinałam kolejne guziczki aż jego koszula znalazła się na ziemi. Przywarłam do jego ust, pragnąc mieć go już w sobie. Ta gra była zbyt kusząca... Harry zaśmiał się zadowolony ze swojego posunięcia. Podniósł mnie i przeniósł na łóżko.
- Zabawa dopiero się zaczyna...

***

Leżeliśmy wtuleni w siebie. Palcem kreśliłam na jego torsie nieokreślone kształty. 
- Co z Amy? - zapytałam po chwili. 
- To co zawsze - odparł obojętnie. 
Czyli kolejna laska myślała, że będzie tą, w której Harry się zakocha. Też taka byłam. Chciałam być jego księżniczką, która odkryje w nim jakieś dobre strony, człowieka. W ten sposób wpadłam w to gówno. Do tej pory nie wiem jak mogłam być tak naiwna. On chce tylko jednego. Nie potrafi kochać. Liczy się tylko zabawa. Ma mnóstwo dziewczyn, które pieprzy i porzuca kiedy one wyznają mu swoje uczucia. Współczuję im trochę, ale same się na to pisały. Powinny przynajmniej brać pod uwagę niepowodzenie i upokorzenie. 
- Nie wiem co one w tobie widzą - zaśmiałam się. 
- A ty na co poleciałaś? Skusiły cię moje boskie loki, słodkie dołeczki? 
Ja byłam wyjątkowa, jeśli można tak to nazwać. Sama nie wiem dlaczego, ale Hazz zaproponował mi układ, o którym wiemy tylko my. "Przyjaciele z korzyściami". Nawet nie pamiętam dlaczego się na to zgodziłam. Pewnie liczyłam, że skończy się to tak jak w jakimś romantycznym filmie. Jednak był też inny, o wiele prostszy powód. Jemu się nie odmawia... 
Czasem jednak zastanawiam się czemu akurat mnie to zaproponował. Co jest we mnie takiego? 
- Swego czasu kręcili mnie niegrzeczni chłopcy - pokazałam mu język. 
Styles parsknął śmiechem. Myślałam, że nie będzie w stanie się ubrać i zaraz zacznie mi się turlać po podłodze. Jednak udało mu się opanować głupawkę. Patrzyłam jak po kolei zakłada ciuchy, zakrywając swoje boskie ciało. Westchnęłam cicho. Gdy był już gotowy do wyjścia podszedł do mnie i pocałował mocno. 
- Do następnego. 

----------------------------------------------------------------------------------
Witam wszystkich w pierwszym rozdziale! 
Mam nadzieję, że wam się podobało. Musicie mi trochę wybaczyć, bo nie jestem w najlepszej formie i mogłam trochę zawalić. Obiecuję, że się poprawię. Nie rozpisując się już, zachęcam was do pozostawienia opinii w postaci komentarza. 
Jewel nie każ  naszym czytelnikom długo czekać :P 
Do zobaczenia!
Arielka x 

wtorek, 9 września 2014

Powitanie!

Witam wszystkich!
Jestem Arielka i wraz z moją bliźniaczką, Jewel, będziemy pisać to fanfiction. Mam nadzieję, że fabuła wam się spodoba i będziecie chętnie czytać oraz komentować. ;) A więc bez zbędnego przedłużania powiem tylko: gorąco zapraszam!
Arielka
P.S Wszelkie pytania możecie zadawać w komentarzach bądź kontaktować się ze mną przez e-mail. Love you x

Helloł :P
A więc tak jestem znana jako Jewelka, ale ta powyżej nazywa mnie Chochlikiem ;P. Razem z piękną nimfą z góry, piszemy to FF i powiem wam, że jestem tym bardzo podekscytowana. Gorąco zapraszam i jak macie jakieś pytania możecie zadawać je przez E-mail bądź na Twitterze.
Jewelka/Chochlik :P
PS. Za wszelkie błędy przepraszam, ale jestem tylko amatorem ;P