czwartek, 18 września 2014

Rozdział 2.


Theresa Pov

- Kochanie już dojechałaś? - słysząc delikatny głos mamy w słuchawce telefonu, uśmiechnęłam się lekko i przyciskając ramieniem telefon do ucha, próbowałam wejść do akademika, ze swoją walizką, teczką na rysunki oraz dość dużą torbę, która po brzegi wypełniona była moimi ulubionymi książkami i przyborami do rysowania. Nie powiem było trochę ciężko, ale czego się nie robi, aby być bardziej wyedukowanym.
- Tak, właśnie weszłam do Akademika - potwierdziłam, po czym otwierając łokciem drzwi, weszłam do środka i stając na środku hallu przystanęłam i uniosłam głowę do góry - Woow - szepnęłam oczarowana.
- Jak słyszę bardzo ci się podoba - zaśmiała się rodzicielka - Zadzwonię później - dodała szybko, a w tle rozmowy można było usłyszeć głos pana Mark'a, który był szefem mamy.
- Do później - pożegnałam się i biorąc telefon do ręki, rozłączyłam się i włożyłam go do jednej z kieszeni torby. Przygryzając lekko dolną wargę, uśmiechając się jak głupia, podeszłam do kobiety, która siedziała przy okienku i pochylając się lekko, spojrzałam jej prosto w starą, zniszczoną wiekiem twarz z dużą ilością zmarszczek.
- Dzień dobry - przywitałam się grzecznie, patrzą jej prosto w oczy, które ukryte były pod okularami.
- Imię i nazwisko - słysząc jej zgryźliwy ton i szorstkość słów, zmieszałam się lekko i przełykając głośno ślinę powiedziałam jej swoje dane, przejeżdżając placem ze szponem zamiast paznokcia po spisie osób i przydzielonych im pokoi, po czym zatrzymując się na moim nazwisku z szerokim uśmiechem spojrzała na mnie - Pokój 242, powodzenia życzę i zaopatrz się lepiej w dobrze chłonne chusteczki - śmiejąc się z własnego żartu, wpatrywała się jak siłując się z bagażami ruszyłam w odpowiednią stronę. Nadal rozmyślając nad słowami, tej jakże przemiłej pani, stanęłam przed białymi drzwiami, które na górze miały przyczepioną, małą metalową tabliczkę z numerem pokoju. Biorąc głęboki oddech na dodanie sobie odwagi, zapukałam cichutko, po czym chwyciłam za klamkę i weszłam do dość dużego i zadbanego pokoju, w którym na jednym z łóżek siedziała dziewczyna i trzymając laptopa na kolanach coś w nim przeglądała.
- Dzień dobry - przywitałam się grzecznie, po czym weszłam do środka zamykając za sobą drzwi.
- Wyjście jest tam - warknęła dziewczyna nawet nie patrząc w moją stronę - To nie poczekalnia dla bezdomnych.
- Wybacz- szepnęłam przepraszająco, cała czerwona na twarzy - Ale zostałam tu przydzielona - dodałam szybko, kurcząc się pod jej srogim spojrzeniem, jakie mi rzuciła spod oka.
- Świetnie - warknęła, udając radość - Łóżko tam, szafa tam, a teraz spierdalaj - zakładając na uszy słuchawki, włączyła sobie jakąś muzykę, której dudnienie dochodziło do mnie pomimo zabezpieczenia w formie słuchawek.
- Dziękuje - szepnęłam i podchodząc do wolnego łóżka na którym porozkładane były jakieś ubrania, postawiłam walizkę obok niego i zaczęłam składać bluzki porozwalane na całej długości mebla. Kiedy wszystkie były złożone w równiutką kosteczkę, położyłam je na krześle, a walizkę przeniosłam na łóżko. Nie patrząc nawet w stronę współlokatorki, chwyciłam w rękę blok techniczny, zestaw ołówków oraz telefon z podłączonymi do niego słuchawkami.
- Wychodzę jakby cię to interesowało - spojrzałam z nadzieją na dziewczynę, że mi odpowie, ale ona tylko pokazała mi środkowy palec. Wzdychając głośno, przygryzłam nerwowo wargę i wyszłam z pokoju zamykając za sobą cicho drzwi. Nie tak wyobrażałam sobie pierwszy dzień w akademiku, miałam nadzieję, że zaprzyjaźnię się ze swoją współlokatorką, ale raczej na nic takiego od tej dziewczyny liczyć nie mogę. Nawet mi się nie przedstawiła. Na korytarzu dookoła biegali nowi współlokatorzy. Jedni obładowani bagażami inni biegający nerwowo szukając swoich pokoi. W środku akademika nie mogłam liczyć na chwilę spokoju. Postanowiłam wyjść na dziedziniec. Na wszystkich tanich produkcjach amerykańskich pokazują, że studenci zawsze spędzają czas na zewnątrz jakby był to ośrodek życia towarzyskiego. Znalazłam drzewo wyglądające zachęcająco. W sam raz na miejsce do siedzenia. Nie zwracając uwagi na nikogo usiadłam sobie pod nim po turecku i zaczęłam rysować. Tylko, że w myślach nadal miałam moją współlokatorkę. Jak można być tak bezczelnym i wulgarnym? Założyłam z góry, że nie znajdziemy ze sobą wspólnego języka. Dzisiaj byłam przesycona pozytywną energią i nawet moja sąsiadka nie była w stanie mi jej odebrać.
Spojrzałam z nad kartki przed siebie i aż lekko podskoczyłam. Byłam pewna, że siedzę na trawniku sama, a tym czasem okazało się, że przede mną wyrósł blondyn, który siedząc przede mną po turecku dziwnie mi się przyglądał. Zdezorientowana wyjęłam słuchawki z uszu:
- Przestraszyłeś mnie. Co tu robisz?
- Przyglądam się jak rysujesz - odpowiedziała z uśmiechem od ucha do ucha.
- Hmm co nie zmienia faktu, że głupio się czuje...
- Ale dlaczego?  Chrząkałem, przepraszałem, błagałem, rozczulałem się... ale Ty nic.
- Przepraszam słuchałam muzyki - odpowiedziałam oblewając się rumieńcem, że wcześniej go nie zauważyłam.
- Uff... i wszystko jasne. A już myślałem, że jesteś mistrzynią w ignorowaniu ludzi.
- Zazwyczaj jest właśnie wręcz odwrotnie - mruknęłam pod nosem.
- Co takiego?
- Nie nie nic - uśmiechnęłam się. - Tak w ogóle to jestem Theresa.
- A ja Niall - z uśmiechem podał mi swoją rękę.
- Miłe imię jak na bezczela który przygląda się bezbronnym dziewczynom.
- Tess też nie najgorsze jak na dziewczynę która tak dobrze flirtuje - oblałam się rumieńcem (znowu), bo jestem typem spokojnej dziewczyny i na pewno nie miałam zamiaru posuwać się do flirtu.
- Przepraszam - powiedziałam słabym głosem.
- Ależ ja się nie gniewam. Miło mi. Pierwszy rok?
- Tak.
- W takim razie zapraszam na wycieczkę krajoznawczą. Szkoda dnia na siedzenie pod drzewem, a tym bardziej, że siedzisz tu już chwilę i nadal masz tylko dwie kreski na kartce - przyłapał mnie. Tak naprawdę sama nie wiedziałam co chcę narysować. Bardziej zajęta byłam rozmyślaniem nad tym wszystkim co od rana się wydarzyło.
- W takim razie panie przewodniku, co zobaczymy najpierw? - zamykając blok, spojrzałam na niego, biorąc w płuca głęboki wdech.
- Hmm- drapiąc się w zamyśleniu po brodzie spojrzał na mnie rozbawiony - Może biblioteka?
- Mi pasuje - wstając ochoczo z trawy, uśmiechnęłam się szeroko, ponieważ uwielbiałam czytać i spędzać czas pośród zakurzonych książek, które opowiadały przeróżne historie, które poprzez zakurzone, pożółkłe stronice opowiadały swoje oryginalne historie, opowiadania życia. To one konserwowały uczucia i wspomnienia innych czytelników, to dzięki nim biorąc do ręki książkę, możesz sobie wyobrażać jak kiedyś ktoś stał w tym samym miejscu co ty, trzymał tą książkę co ty, płakał w tym momencie co ty, a może przeżywał właśnie zawód miłosny i to była jego odskocznia od trosk i smutków? Nikt tego nie wie, dlatego uwielbiam książki za to, że są tajemnicze i można powoli odkrywać skarby w nich ukryte.
- A więc zapraszam - uśmiechając się szeroko, chłopak wskazał ręką przed siebie gdzie znajdował się budynek akademii. Biorąc głęboki oddech próbowałam nadążyć za tempem chłopaka, który widząc, że na jego jeden krok, przypada dwa moje, kręcąc głową zwolnił i zaczął opowiadać mi ciekawe historie i śmieszne wpadki uczniów jakie wydarzyły się w poszczególnych miejscach.

- Dziękuję za mile spędzony czas - patrząc niepewnie na chłopaka ścisnęłam mocniej blok, który nadal w całym kawałku znajdował się przy moim boku, pomimo niespodziewanego deszczu, ataku zwariowanych wiewiórek, które uciekły z laboratorium biologicznego i wojny na jedzenie, która odbywała się w stołówce, akurat wtedy kiedy Niall mi ją pokazywał.
- Cała przyjemność po mojej stronie - schylając się lekko wyjął z moich włosów kolejną frytkę - Może lepiej ja to wezmę - zaśmiał się i wyrzucając frytkę do ziemniaka spojrzał rozbawiony na mnie - Fajna jesteś - stwierdził po chwili.
- Pedalstwo jest jak kujoństwo rozszerza się - krzyknął jakiś chłopak w naszą stronę, na co Niall dziwnie się spiął, a jego policzki przybrały barwę buraka.
- Coś nie tak? - zapytałam cicho, martwiąc się o chłopaka.
- Nic takiego, głupia sytuacja z tamtego roku - kręcąc głową, spojrzał na mnie i uśmiechnął się - Ale co było i nie jest nie pisze się w rejestr - zaśmiał się, przez co i ja zaczęłam chichotać. Nie wiem jak on to robił, ale słysząc jego śmiech od razu samemu chciało się śmiać. Niall jest naprawdę pozytywnym człowiekiem i bardzo miłym.
- Dobranoc - powiedziałam krótko i machając mu na pożegnanie weszłam do pokoju, w którym nie paliło się światło. Szukając po omacku na ścianie pstryczka, zapaliłam światło i mrużąc oczy od oślepiającego światła, spojrzałam na puste łóżko mojej sąsiadki. Wzruszając ramionami, podeszłam do swojej części pokoju i kładąc blok na swoje biurko, zestawiłam walizkę na podłogę postanawiając, że jutro wszystko rozpakuję. Siadając na miękkim łóżku z uśmiechem położyłam się na plecy i wpatrywałam się w sufit. Jednak ten rok może nie będzie najgorszy. Dzięki Niallowi i jego przyjaznemu usposobieniu jest nadzieja, że dam sobie radę z moją współlokatorką.
- Mówiłam kurwa, że to jest tutaj - słysząc krzyk dziewczyny otworzyłam oczy i siadając na łóżku spojrzałam prosto w jej oczy, który ciskały w moją osobę groźne błyski - Cnotka niewydymka - stwierdziła i patrząc na swoje towarzyszki, które wyglądały identycznie zaczęła śmiać się z własnego żartu.
- Miałaś rację Andie jak zawsze - powiedziała jedna z nich mierząc mnie wzrokiem. Czując się trochę nieswojo wzięłam z torby swoją piżamę i kosmetyczkę i nic nie mówiąc wyszłam z pokoju, aby wziąć prysznic i przygotować się do snu.

_-----------------------------------------------------------------------------------_
A więc krótko i na temat chciałabym podziękować mojej siostrze Kasi za napisania kilku zdań w tym rozdziale, jak byłam na spotkaniu do bierzmowania, jesteś wielka siostrzyczko ;* Kolejna sprawa organizacyjna to chciałabym bardzo podziękować Pauline za to że zechciała pisać to opowiadanie ze mną. Dziękuje również bardzo mocno za ten prześliczny szablon wykonany na zamówienie przez Ollutkę, jesteś kochaną osobą i mam nadzieję, że jeszcze cię nie zamęczyłam :P
Na koniec liczę na wasze komentarze i mam nadzieję, że nie zawaliłam rozdziału ;P
Jewelka/Chochlik

Arielko Kochanie czas na ciebie :P

6 komentarzy:

  1. Krótki, ale świetny *-* Chochliku ja uwielbiam z Tobą pisać, więc to jasne, że się zgodziłam.
    Ja chcę następny, ale twój :P
    Arielka x

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww.. Kurde to robi się co raz bardziej zajebiste.. Wciąga normalnie . Nie mogę doczekać się 3 rozdziału ! ;)
    Pozdrawiam auturki i życzę cudownej weny :)
    @strongforidols9

    OdpowiedzUsuń
  3. Łohohoh ale się porobiło! Ja chce następny juuuuż! Niall taki uroczy, jestem ciekawa o co z nim chodziło :D Czekam na 3 rozdział i życzę dużo weny :3

    OdpowiedzUsuń
  4. A więc kochana siostrzyczko :-) Tych moich zdań naprawdę było tylko kilka, ale cieszę się, że dokończyłaś... Może nie uwierzysz ale właśnie taki miałam zamysł niestety Mały Potworek na mnie czekał i musiałam zostawić pracę w pół zdania :-) Mimo wszystko rozdział udany i na pewno następnym razem także pomogę w razie potrzeby ;-) Życzę weny :-* i dalszego rozwoju akcji :-) Dla obu autorek ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. To ff nieźle wciąga! I ma świetną, naprawdę dobrą fabułę! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. "- Wyjście jest tam - warknęła dziewczyna nawet nie patrząc w moją stronę - To nie poczekalnia dla bezdomnych."
    HHAHHAHAHA CHYBA JEBŁAM XD

    "- A ja Niall - z uśmiechem podał mi swoją rękę.
    - Miłe imię jak na bezczela który przygląda się bezbronnym dziewczynom.
    - Tess też nie najgorsze jak na dziewczynę która tak dobrze flirtuje" >>>>>>>>>

    OdpowiedzUsuń