True Love... BULLSHIT
wtorek, 11 sierpnia 2015
UWAGA!!!WAŻNE!!
niedziela, 15 lutego 2015
Rozdział 8
Idąc powolnym krokiem w stronę biblioteki, uśmiechnęłam się pod nosem. Może jednak dobrze zrobiłam zakopując topór wojenny, który wisiał nad moją jak i nad Andie głową, od pierwszego dnia szkoły.
- Hej śliczna, gdzie idziesz? - widząc roześmianą twarz Niall'a, przed sobą, uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Zwalniam pokój - powiedziałam rozbawiona, puszczając przyjacielowi porozumiewawcze oczko.
- To dlaczego nie przyszłaś do mnie? - wyginając usta w podkówkę, stanął przede mną.
- Ponieważ mam ochotę na jakąś dobrą książkę - powiedziałam uśmiechając się szeroko.
- Okej foch, moja droga przyjaciółko - powiedział poważnie chłopak, krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej - Jak tak bardzo wolisz te swoje książki to proszę bardzo zostaw mnie samego jak palec, o ten paluszek - wyciągając w moją stronę małego palca, zrobił minę obrażonego dwu-latka.
- Jesteś uroczy - powiedziałam jedynie, po czym stając na palcach cmoknęłam go delikatnie w policzek, aby już po chwili ponownie wznowić swój marsz w stronę biblioteki.
- Zapamiętam to sobie - słysząc oburzony głos przyjaciela, za sobą, zaśmiałam się cicho, skręcając w korytarz po prawej.
Siadając przy jednym ze stolików, poustawiałam wokół siebie książki, tworząc niby mur, który oddzielał mnie od reszty studentów. Kiedy zator był już zbudowany, wzięłam jakąś powieść fantastyczną z góry i otwierając ją na pierwszej stronie zaczęłam czytać. Czytając tak jedna strona, po drugiej, poczułam się jakbym to ja była bohaterką książki, a świat w niej opisany, był moim własnym małym światem. Tak wdrążyłam się w książkę, że nie zauważyłam kiedy zapadł wieczór, a mój brzuch dał o sobie znać, głośno burcząc.
- Csii malutki - szepnęłam zarumieniona, głaszcząc się po brzuchu, po czym rozglądając się dookoła, czy nikt nie patrzy wyjęłam z torby duże opakowanie Skittlesów, które ukryłam pomiędzy książkami.
Odstawiając książkę na miejsce, wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę i już miałem wychodzić kiedy zauważyłem jego. Mrużąc lekko swoje oczy, ze złością patrzyłem jak siada naprzeciwko Moore i coś do niej mówi, posyłając jej ten swój firmowy uśmieszek, który niby miał z niego robić idealnego chłopaka. Prychając lekko pod nosem, patrzyłem jak policzki dziewczyny lekko się zaróżowiły, a ona sama patrząc spokojnie na chłopaka, odsuwa krzesełko, po czym zabierając swoją torbę wyszła z biblioteki.
- Grzeczna dziewczynka - szepnąłem pod nosem, nie zdając sobie nawet sprawy ze swojego szerokiego uśmiechu - Uciekaj od niego jak najdalej - wychodząc tylnym wyjściem, od razu na zewnątrz, wyjąłem z paczki jednego szluga, po czym wkładając go do ust, podpaliłem i zaciągnąłem się dymem papierosowym, zatrzymując go trochę dłużej w płucach, podrażniając tym samym swoje podniebienie, aby już w następnym momencie wypuścić go z płuc z lekkim chichotem.
- Palenie zabija wiesz o tym? - słysząc zadziorny głos, jednej z bliźniaczek za sobą, zaśmiałem się pod nosem.
- I kto to mówi - puszczając jej oczko, oddaliłem się pospiesznie w stronę jednej z knajp, aby zakończyć ten dzień kilkoma shotami, ewentualnie drinkami.
poniedziałek, 19 stycznia 2015
Rozdział 7.
THE PROSPECT OF ANONYMOUS
Jednyne co nas nie zawodzi to zmysły. Wiele osób może nie zgadzać się z moją teorią. Powiadają, że kierowanie się sercem bądź rozumem otworzy nam drzwi do sukcesu. Jednak "serce kłamie, umysł zwodzi". Tylko gdy pozwolimy naszym zmysłom działać poznamy prawdę...
Moim ulubionym zmysłem jest wzrok. Dzięki niemu ludzie mogą ujrzeć wiele pięknych jak i złych rzeczy. W moim mniemaniu akurat nie to wypycha go na pierwsze miejsce. Pozwala mi on dostrzec wiele detali, których inny ze swej głupoty nie postrzegają za ważne i najzwyczajniej omijają je. To napawa mnie smutkiem, ale równocześnie dumą, gdyż ja widzę to czego oni nie chcą zobaczyć. Oczy ukazują mi prawdę. Pozwalają rozszyfrować w pięć sekund coś... lub kogoś. Właśnie dlatego to mój ulubiony zmysł. Nigdy nie zawodzi...
~*~
- Stary, co powiesz o tej? - pokazał na długonogą blondynkę. Z tego co kojarzę nazywa się Avery i jest przewodzniczącą kółka origami. Niezła dupa, ale jej stanowisko eleminuje ją do tego stopnia, że w życiu sam bym do niej nie zagadał. Chyba, że przegrałbym zakład.
- Kpisz czy o drogę pytasz?
- Jest niezła w łóżku - uśmiechnął się brunet, myśląc, że skusi mnie tanimi zagrywkami. Przewróciłem oczami. Nie jestem aż tak zdesperowany, żeby ją wyrwać.
- Może być nawet najlepsza w całym akademiku, a i tak nie namówisz mnie na to.
- Wystarczy, że kiwniesz palcem, a już będzie twoja - przekonywał drugi.
Skupiłem wzrok na Avery. Jest miła i całkiem inteligentna, ale bawi się origami. Ta gra nie jest warta świeczki.
Nie to, że jestem wybredny. Kocham wszystkie dziewczyny, a one kochają mnie. Wystarczy, że pojawię się na horyzoncie, a ich majtki już są na podłodze. Mogę mieć je wszystkie co sprawia, że nie zakochuje się w żadnej z nich. Nigdy...
- Ej patrzcie - kumpel pokazał nam na koniec korytarza. Spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem ją. Stukot jej czarnych obcasów dało usłyszeć się po drugiej stronie szkolnego korytarza. Jej zgrabne ciało pokrywała biała, zwiewna sukienka i jeansowa kurtka. Szyję przyozdabiał czarny, skromny naszyjnik. Kręcone, blond włosy opadały kaskadami na ramiona. Na twarzy widniał szeroki uśmiech, któremu dodawały uroku dwa słodkie dołeczki. Po prawej jak i po lewej stronie dziewczyny szły zdzirowate klony, które nieodstępują naszej szkolnej gwiazdki na krok.
Adrianna jest jedyną laską wartą uwagi w tej obsranej budzie. Wcale nie chodzi tu o popularność, którą zyskała, choć nie bez powodu. Jest seksowna, zabawna i inteligenta. Jednak potrafi być zadziorna, dzięki czemu przoduje. Wiele tu takich dziewczyn, jak twierdzą niektórzy. Mimo to każdy przyzna, że ona ma w sobie to coś. Odważna, dusza towarzystwa i co ważniejsze szanuje siebie.
- Hej Andie - ktoś gwizdnął.
Zacisnąłem piąstki. Dziewczyny to nie psy by na nie gwizdać. Popatrzyłem na blondynkę. Jej niebieskie spojrzenie skierowało się ku temu dupkowi, ale dyskretnie. Tak aby inni tego nie zobaczyli. Gdy tylko go mijała wystawiła rękę i pokazała mu środkowy palec. Uśmiechnąłem się. Zuch dziewczynka... Andie stanęła przy swojej szafce. Pożegnała się buziakiem z "przyjaciółkami", które po chwili zniknęły z pola widzenia. Otworzyła szafę i wyjęła potrzebne książki. Zanim ją zamknęła, przyjrzała się swemu odbiciu w małym lusterku. Nagle tuż za nią pojawił się jakiś chłopak. Wyszeptał jej coś do ucha, co wywołało rumieniec na jej policzkach. Kto to do kurwy nędzy jest?
Oj Andie, Andie... Myślisz, że wszystko ci wolno? Uważasz, że ujdzie ci to na sucho? Jesteś w błędzie kochana. A wiesz dlaczego? Bo ja wiem. Wiem co zrobiłaś. Co dalej robisz...
ADRIANNA'S POV
- Wyglądasz zniewalająco - usłyszałam cichy szept tuż przy moim uchu. Uniosłam wzrok. W odbiciu ujrzałam jego roześmiane oczy. Uśmiechnęłam się lekko, czując szkarłatny rumieniec pojawiający się na mojej twarzy.
- Cofam. Z rumieńcami lepiej - zaśmiał się.
Odwróciłam się, aby móc spojrzeć w jego oczy. Podniosłam rękę i delikatnie uderzyłam go w ramię. Louis od razu pomasował "bolące" miejsce, udając że niezwykle to boli i cicho szlochając.
- Za co? - zapytał z smutną minką.
- Za wprowadzanie mnie w kłopotliwe sytuacje.
Uniósł brew w geście zdziwnienia. Według wszystkich kobiety kochają być komplementowane... ale nie ja. Nie znoszę, gdy ktoś wprowadza mnie w dziwny stan kiedy nie wiem co powiedzieć i wyglądam jak burak. To niezręczne i kłopotliwe. Louis chyba nie załapał o co mi chodzi, ale na szczęście nie drążył tematu. Uśmiechnął się tylko i zaczął dotrzymywać mi kroku w czasie gdy przemierzałam szkolny korytarz.
- Masz jakieś plany na sobotę? - zapytał po chwili ciszy. W jego głosie wyczułam małe wachanie. Jakby nie był pewnien tego co chciał powiedzieć. Niepewny Lou... To nowość. Uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Na tą chwilę nie.
- W takim razie już masz - zaśmiał się. Przymrużyłam oczy.
- A można wiedzieć jakie?
- Przyjdziesz pokibicować na mecz koszykówki. Zaprasza cię sam kapitan drużyny - poruszył brwiami, co wywołało u mnie chichot. Jednak w głębi serca skakałam z radości. Louis Tomlinson, kapitan drużuny koszykarskiej i jeden z najseksowniejszych gości w szkole, zaprasza mnie... No właśnie. Na co? Na randkę?
- A potem co? - zbliżyłam się do niego z uśmiechem.
- A potem - zająkał się - może... zgodziłabyś się spędzić ze mną trochę czasu?
- Czy proponujesz mi randkę, Lou?
Szatyn uśmiechnął się uroczo. Pochylił się tak, że jego usta znów znalazły się tuż przy moim uchu. Wciągnęłam głośno powietrze. Nie spodziewałam się kompletnie tego ruchu. Poczułam uderzający zapach jego perfum. Zakręciło mi się w głowie. Czekałam aż wypowie kilka słów. Te kilka sekund to wieczność.
- Mogę ci równie dobrze proponować zwykłe spotkanie towarzyskie, ale... - przerwał na chwilę - Tak. Umówisz się ze mną, Andie?
Moja wewnętrzna ja skakała na trampolinie wrzeszcząc w niebogłosy coś w stylu "Jeeeeeeej". Niestety nie mogłam zachować się tak publicznie. Odetchnęłam głęboko, próbując wziąść się w garść. Odsunęłam ręką Lou, aby ułatwić sobie zadanie.
- Primo, daj mi oddychać. Secundo, z chęcią się z tobą umówię.
- Kiedy ja lubię być blisko - mrugnął do mnie i pocałował w policzek. - Do zobaczenia.
Ponownie poczułam żywe rumieńce na policzkach. Mimo to w tym momencie nie obchodziło mnie to. Ważne, że Louis chce się ze mną umówić!
~*~
- Tessa? Możemy porozmawiać?
- Em... Jasne - odparła niepewnie. Patrzyła na mnie podejrzliwie, jakbyśmy były w przedszkolu i chciałabym jej zabrać ulubionego misia. Wiocha...
- Posłuchaj. Nie chce cię wyganiać - zaczęłam delikatnie - ale bardzo potrzebuję mieć wolny pokój dziś wieczorem i...
- Spoko - uśmiechnęła się do mnie. - Powiedz mi tylko kiedy mniej więcej będę mogła wrócić.
Zatkało mnie. Najpierw jestem dla niej okropna i mieszam ją z błotem za każdym razem kiedy jest okazja, a teraz proszę ją o przysługę i ona zgadza się mi pomóc bez namysłu. Powinna coś chcieć albo się nie zgodzić. Przypatrzyłam się jej, ale nie wyglądało na to by coś knuła.
- O 21 będzie już spokój.
Kiwnęła tylko głową na znak, że rozumie. Powoli wstała, wzięła potrzebne rzeczy i chciała już wyjść. Nie mogłam na to pozwolić.
- Dlaczego? - wyszeptałam.
- Zmęczyła mnie ta wojna - uśmiechnęła się.
- Dziękuję - odwzajemniłam uśmiech.
~*~
Siedziałam, układając sobie tekst w głowie. Musimy z tym skończyć.
Harry, my... Nie możemy tego ciągnąć. To zabrnęło za daleko.
Nie. To beznadziejne.
Hazz poznałam kogoś i...
Zdecydowanie odpada. Nie mam pojęcia jak zareaguje na moje słowa. Chciałabym powiedzieć mu to łagodnie, ale stanowczo. Boję się, że znów będzie agresywny, że nie da sobie wytłumaczyć. Ale tak dalej nie można. Tu nawet nie chodzi o Lou, choć poniekąd to on mnie zmotywował do podjęcia takich kroków. Nie żeby wiedział. Po prostu zaczynam czuć do niego coś i nie chcę tego popsuć. Nasze relacje z Harrym są dziwne, wręcz toksyczne. Kiedy jest w pobliżu przestaję się kontrolować. I może to głupio zabrzmi, ale czuję się wyjątkowo. Jednak wiem jaki on jest. Mam świadomość, że to złudzenie. On nigdy nie obdarzy mnie jakimkolwiek uczuciem. Dlatego muszę to skończyć, zanim się kompletnie pogubię...
Usłyszałam ciche pukanie. Dziwne. Nikogo nie zapraszałam. To, że poprosiłam Tesse o udostępnienie pokoju nie oznacza, że chcę mieć gości. Okay... Może sobie pójdzie. Mimo to, że byłam najciszej jak tylko umiem to pukanie nie ustawało. Stawało się głośniejsze. Zirytowana tajemniczym gościem podeszłam do drzwi i szarpnęłam za klamkę, otwierając tym je.
- Wreszcie - uśmiechnął się, pomijając fakt, że właśnie zabijam go wzrokiem.
- Czego chcesz Styles? - zapytałam z przekąsem, próbując stłumić mój strach, który pojawił się już wtedy gdy ujrzałam jego zielone tęczówki wpatrujące się w moje.
- Stęskniłem się - znów posłał mi uśmiech tym razem bardziej uroczy. Przez chwilę zastanawiałam się co robić. Wyprosić go, czy wpuścić? Jeśli wejdzie, oboje wiemy jak to się skończy. Przecież tego nie chcę. Z drugiej strony mogłabym z nim porozmawiać, ale nie jestem gotowa. Nie wiem co mogłabym mu powiedzieć. W momencie, gdy otwierałam usta by powiedzieć, żeby sobie poszedł on bezczelnie wkroczył do pomieszczenia. Moja irytacja wzrosła. Co on do licha wyprawia?
- Możesz mi powiedzieć po co tu przyszedłeś?
Wzruszył ramionami totalnie ignorując moje pytanie. Stał do mnie tyłem i oglądał moje zdjęcia. Miarka się przebrała... Podeszłam do niego i odwróciłam by stał przodem do mnie. Nie był to jednak dobry pomysł. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a usta dzieliło kilka centymetrów. Wzięłam głęboki wdech i ponownie spytałam.
- Czego chcesz?
- Ciebie...
-------------------------------------------------------
Hej kochani!
Witam w 7 rozdziale Fucking Love.
Jak wam się podobał? Mam nadzieję, że nie był taki zły. A teraz mam do was kilka pytań. Jak myślicie: Kim była osoba z pierwszej perspektywy? Co miała na myśli, twierdząc, że zna sekret Andie? Czy randka Lou i Andie się uda, a może skończy się katastrofą? Uważacie, że ta dwójka do siebie w ogóle pasuje? A może Andie i Harry ostatecznie powinni być razem? Czy Andie uda się zakończyć układ i jak na to zareaguje Styles? I ostatnie... Co się stało z karteczką?
Na te pytania odpowiedzieć możecie w komentarzach. Liczę na wasze opinie ;D
Do zobaczenia!
Arielka x
P.S Jewel nie każ naszym czytelnikom czekać :P
sobota, 10 stycznia 2015
Rozdział 6
Siedząc na łóżku Niall'a, po raz kolejny zastanawiałam się jak do tego doszło, że zgodziłam się na ten "szalony" plan. Już ja to widzę, nasza trójka zbierająca pieniądze do puszek w samym środku miasta.
- Nie mów tylko, że się wahasz - powiedziała groźnie Naomi, poprawiając swoją niebieską koszulkę z nadrukiem postaci z jakiejś bajki.
- Szczerze mówiąc to.. - nie dane było mi dokończyć, ponieważ blondyn szybko podbiegł do mnie i przykrył moje usta dłonią.
- Będzie fajnie - powiedział przekonująco - A poza tym w tamtym roku też byliśmy na tej akcji.
- A więc na co zbieramy kasę? - zapytałam zrezygnowana, krzyżując ramiona na piersi.
- Na ochronę wielorybów - powiedziała dumnie Naomi, prezentując nam swój szeroki uśmiech.
- Nigdy więcej wam nie zaufam - powiedziałam załamana, siadając na krawężniku.
- Było fajnie - powiedziała niepewnie Naomi, kucając przede mną.
- No właśnie Tessy - powiedział entuzjastycznie Niall, który od razu zamilkł jak zauważył moje spojrzenie.
- To był koszmar - powiedziałam powoli - Przez cztery godziny chodziłam w śmierdzącym stroju wieloryba, każde dziecko w tym mieście musiało mnie obmacać, albo obrzygać - przypominając sobie małego uroczego Thomaska i jego jakże uroczego bełcika na moim stroju, skrzywiłam się jeszcze bardziej.
- No dobra to nie było fajne - przyznał Horan, siadając obok mnie na krawężniku.
- Szczerze? To była maskara - zgodziła się Darling, siadając po mojej drugiej stronie.
- Duży milk shake? - zapytałam unosząc głowę do góry.
- Jestem za - powiedzieli razem moi przyjaciele, po czym podnieśli się z ziemi i wyciągając w moją stronę dłonie, pomogli mi wstać.
Stojąc w gigantycznej kolejce w jednym z najlepszych barów mlecznych w tym mieście, po raz kolejny zastanawiałam się dlaczego przyjaźnię się z Naomi i Niallem. Ach no tak, bo tylko oni mnie rozumieli, był jeszcze Beau, ale jego osoba oddalona o jakieś tysiące kilometrów nie niosła w tym momencie żadnego pocieszenia.
- Jakiego chcesz?- zapytał Niall, patrząc tymi swoimi wielkimi niebieskimi oczami, prosto w moje, o dużo mniejsze i o burym kolorze.
- Czekoladowego - powiedziałam szybko i posyłając przyjacielowi szybki uśmiech, rozejrzałam się dookoła. Masa dzieciaków z uczelni, stwierdziłam po małym rekonesansie.
- To dla ciebie, a to dla Nany - zaśmiał się Horan, wybuchając głośniejszym śmiechem, kiedy dostał w ramię od Naomi.
- Gdzie idziemy? - zapytała brunetka, pomiędzy łykami napoju.
- Przed siebie? - zaproponowałam z tajemniczym uśmieszkiem.
środa, 17 grudnia 2014
Liebster Award
A teraz trochę na poważnie, a więc o co w tym wszystkim chodzi?
,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach
uznania za ,,dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia.
Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
A teraz pytania ;) Aby ułatwić sobie jak i wam pracę postanowiłyśmy odpowiadać każda z osobna na inny kolor :P Myślę, że łatwo się połapiecie, która to która :P (Ja wam tej pracy nie ułatwię :P)
~Aktualnie z kolorem moich paznokci hahahahaha
wtorek, 9 grudnia 2014
Rozdział 5.
ADRIANNA'S POV
Będziesz dzisiaj na imprezie?
xxx
Czytając piąty raz wiadomość od nieznajomej mi osoby, zastanawiałam się o co chodziło anonimowi. Przecież musiałabym mieć czterdzieści stopni gorączki, żeby nie przyjść na imprezę. W końcu jestem Adrianna Monteith. Najpopularniejsza dziewczyna w całej akademii. Dwukrotna królowa balu oraz zwyciężczyni konkursu na najfajniejszą osobę w szkole. Jakby tak przyjżeć się temu z perspektywy osoby trzeciej to wydaje się to żałosne. Poniekąd jest...
Prychnęłam cicho i zatrzaskując szafkę, poszłam do sali, gdzie miała odbyć się lekcja języka hiszpańskiego. To jeden z niewielu przedmiotów, który uwielbiam. Mogłabym go mieć siedem razy w tygodniu, a i tak by mi się nie znudził.
- Buenos tardes, mi querido - powitała nas z uśmiechem pani Álvarez.
- Buenos tardes - odparłam również uśmiechając się.
- ¿qué tal? - zapytała, odkładając rzeczy na biurko.
- Muy bien - odpowiedzieliśmy chórem.
Nauczycielka zaśmiała się, słysząc nasze zgodne oraz jednakowe odpowiedzi. Mnie samej zachciało się śmiać, ale powstrzymałam się. Wsłuchałam się w jej kolejną historię z pobytu w Hiszpanii. Uwielbiałam gdy opowiadała nam różne zabawne sytuacje, opisywała kulturę kraju lub inne rzeczy. Mogłam wtedy wyobrażać sobie, że jestem w tym cudownym miejscu i poznaję nowych ludzi. Z rozmyślań oderwała mnie mała karteczka, która odbiła się o moje ramię i wylądowała na ziemi. Zdziwiona podniosłam ją i odczytałam.
Czekam na odpowiedź. x
Rozejrzałam się po sali jednak nie ujrzałam nikogo kto mógł być nadawcą wiadomości. Wszyscy uważnie słuchali nauczycielki. Potrząsnęłam głową by pozbyć się pytania, które krążyło po mojej głowie. Kto to jest?
Reszta lekcji zleciała mi na robieniu banalnych ćwiczeń. Słysząc dzwonek z ulgą zamknęłam książkę. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy do torby i razem z innymi uczniami opuściłam klasę. Przechodząc przez korytarz, spotkałam Jen i Maddie. Bliźniaczki były tak podjarane zapewne jakąś nową plotką, że prawie mnie nie zauważyły.
- Hej Andie!
Siostry podbiegły do mnie i wzięły pod rękę.
- Jak hiszpański? - zapytała jedna z blond klonów.
- Jak zwykle - odpowiedziałam, siląc się na uśmiech. - Nudy. A jak wasz francuski?
- Idealnie - odparła Jennifer - Ten nowy praktykant jest boski.
- A jak mówi z tym swoim akcentem to czuję się jak w niebie. Z przyjemnością bym mu pozwoliła zająć się moją wewnętrzną boginią - odparła rozmarzona Madelaine. Spojrzałam na dziewczyny, próbując się nie zaśmiać. Widok ich o mało niemdlejących na samo wspomnienie nowego praktykanta jest po prostu komiczny. Oddaliłam się od moich towarzyszek, chcąc się uspokoić. Podeszłam do szafki, wstukałam kod i otworzyłam ją. Schowałam niepotrzebne książki i wzięłam te, które jeszcze, niestety, mi się przydadzą. Przejrzałam się jeszcze w lusterku, aby sprawdzić czy dobrze wyglądam. Jednak moją uwagę przykuła mała karteczka. Trzecia w ciągu dnia...
Nieładnie tak nie odpowiadać. Będę na ciebie czekał x
- Co to jest? - usłyszałam głos Jen, która usiłowała wyrwać mi skrawek papieru z rąk. Jeśli by ją zobaczyła zapewne obie nie dałyby mi żyć dopóki nie dowiedziałyby wszystkiego na temat nadawcy wiadomości. Szybko schowałam kartkę do szafki i zamknęłam ją.
- Nic takiego - uśmiechnęłam się niewinnie.
Jennifer spojrzała na mnie podejrzliwie. Jej wyraz twarzy wskazywał na to, że mi nie uwierzyła, ale ja nie zamierzałam im nic mówić. To mój mały sekret.
Tik... tak... tik... tak...
Po raz piąty chyba spoglądałam na zegarek, czekając. Czekając na odpowiedni moment. Chciałam wyjść w dobrej chwili, aby zrobić wrażenie. Chociaż ja zawsze je robiłam. Mimo, iż dzisiejsza impreza niewiele różniła się od poprzednich w pewnym sensie była wyjątkowa. Miałam zobaczyć jego... Od naszego ostatniego spotkania minęło sporo czasu, a ja nie mogłam dłużej czekać. Był też inny ważny powód, przez który moja cierpliwość się kończyła. Tajemniczy nadawca wiadomości miał pojawić się tam. Nie wiem kim jest ani czego chce. Być może to jakiś zakochany szczeniak albo ktoś najzwyczajniej w świecie robi sobie ze mnie jaja. I choć te teorie wydają się bardzo realistyczne i równie nudne, byłam ciekawa. Może jednak ta osoba mnie zaskoczy i...
Rozglądałam się po całej sali, ale nie mogłam dostrzec znajomej sylwetki szatyna ani żadnego podejrzanego typka, który mógłby pasować na TD, czyli Tajemniczego Dręczyciela. Spędziłam tu już pół godziny i nic się nie wydarzyło.
- Andie nie stój jak sierota tylko chodź tańczyć - Maddie pociągnęła mnie na tak zwany przez wszystkich parkiet. Rzadko przyznaję, że ta dziewczyna ma rację, ale jednak coś w tym jest. Przecież nie mogę stać jak słup i wyczekiwać cudu. Skoro TD się nie pojawił to pewnie już tego nie zrobi. Czas się zabawić. Podeszłam do aktualnie wolnego David'a, kapitana szkolnej drużyny piłkarskiej i zachęciłam go do tańca, prowadząc go wśród tłum tańczących ludzi. Zarzuciłam mu ręce na szyję, zaś on złapał mnie w talii i razem zaczęliśmy się gibać w rytm muzyki. Blondyn wbrew pozorom był całkiem niezłym tancerzem, oczywiście jak na osobę, która z wielkim trudem stara się nie deptać partnerów. Z każdą kolejną piosenką biedny chłopak czuł coraz większe zażenowanie, aż w końcu przepraszając odszedł do kumpli z drużyny.
- I zostałam sama - westchnęłam cicho ruszyłam w stronę wyjścia, gdy poczułam czyjeś ręce oplatające moje ciało.
- Niezupełnie - znajomy głos odezwał się tuż przy moim uchu. Odwróciłam się, niedowierzając. Jego hipnotyzujący wzrok przeszywał moją osobę. Uśmiechnęłam się, czując rumieńce na policzkach.
- Zatańczysz? - zapytał. Miałam już się zgodzić, jednak powstrzymałam się w ostatniej chwili.
- Może - odparłam - Ale...
Uniósł brwi lekko zaskoczony wyraźnie niewiedząc co zamierzam powiedzieć.
- Ale chcę znać twoje imię.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - zaśmiał się - Jestem Louis.
Obrócił mnie i pociągnął znów gdzieś w środek parkietu. Jego dłonie wciąż spoczywały na mojej talii, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Dostałaś wiadomości? - szepnął mi do ucha.
- Czyli to twoja sprawka - powiedziałam udając zdegustowaną.
- Przyznaję się do winy.
- Nie lepiej było po prostu podejść? - odwzajemniłam uśmiech.
- Lubię oryginalność - opowiedział chichocząc - Duszno tu. Chcesz się przejść?
- Z chęcią...
---------------------------------------------------
Dziś tak króciutko, ale mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe ;) Liczę na szczere opinie ;D
Arielka x
sobota, 6 grudnia 2014
Rozdział 4
Theresa Pov
- Dlaczego ona tak się zachowuje? - zapytałam, następnego dnia, przyjaciół, kiedy siedzieliśmy wspólnie w czasie lunchu na stołówce.
- Stare dzieje - opuszczając wzrok do dołu, Naomi, nagle zainteresowała się swoim ziemniaczanym Pure.
- Czyli coś poważnego - wyszeptałam, patrząc Niallowi prosto w oczy.
- W tamtym roku przyjaźniliśmy się - powiedział w końcu, wypuszczając z płuc głośno powietrze - A później było małe rozczarowanie, kłótnia, zmiana otoczenia i bam zostaliśmy na lodzie - uśmiechając się smutno, wzruszył ramionami - Takie jest życie.
- A nie próbowaliście tego odbudować? - zapytałam zaciekawiona, odkładając widelec na talerz.
- Próbowaliśmy - zaśmiała się gorzko Naomi - Tak próbowaliśmy, że Niall został okrzyknięty gejem roku, a ja kujonem - prychając głośno, przez nos, spojrzała smutno w moją stronę - Przez zły dobór osób stała się pustą suką bez serca - widząc łzy w oczach tej dwójki, poczułam wyrzuty sumienia, że w ogóle zaczęłam ten temat.
- Ale na pocieszenie powiem, że jestem sexy gejem roku - powiedział Niall, rozluźniając tym samym napiętą atmosferę.
- Albo fujarą roku - zaśmiała się Naomi, wystawiając w stronę blondyna język.
- Przeginasz młoda damo - grożąc, brunetce palcem chłopak wstał z krzesełka i rozciągając się, spojrzał na nas z uśmiechem - To widzimy się za 3 godziny u mnie w pokoju - puszczając nam oczko, zniknął wraz z tacą pośród tłumu.
- Co masz teraz? - zapytała brunetka, patrząc na mnie spod swoich długich rzęs.
- Malarstwo dla zaawansowanych - powiedziałam dumna, że w końcu zapamiętałam swój plan - A ty?
- Fotografia - uśmiechając się z zawstydzeniem, spojrzała na zegarek, który miała na prawym nadgarstku, po czym robiąc wielkie oczy, szybko się ze mną pożegnała i popędziła w stronę miejsca, gdzie oddaje się tacki.
- To chyba zostałam sama - szepcząc cicho do siebie, jak chora umysłowo, wzruszyłam ramionami i zjadając, na spokojnie swoje ciastko, które było jako deser, wstałam od stolika i oddając tackę, przewiesiłam torbę przez ramię, po czym wyprostowana ruszyłam w stronę swojej klasy, gdzie mają odbyć się zajęcia.
Rozglądając się dookoła po sali, zauważyłam ze smutkiem dużo pustych miejsc. Mrużąc lekko oczy policzyłam w myślach osoby, które znajdowały się w sali. 3....A nie jednak 4, przekręcając lekko głowę w lewo próbowałam dostrzec rysy twarzy wysokiego chłopaka, który ukrył się w kącie, gdzie prawie był niewidoczny.
- Możesz zająć miejsce jakie chcesz - słysząc jakiś damski głos za sobą, obejrzałam się szybko za siebie, gdzie stała kobieta w średnim wieku, owinięta w przeróżnej barwy szale, ubrana w jakieś dziwne, luźne ubrania - W tym roku to i tak rekord - zaśmiała się cicho, z własnego żartu, po czym odwróciwszy się do mnie tyłem, zaczęła przeglądać jakieś papiery na biurku.
- Rozumiem - wymamrotałam oszołomiona, zajmując sztalugę z tyłu, z dala od wszystkich. Kładąc torebkę na podłodze, siadłam na taborecie i bawiąc się palcami, czekałam na "rozkazy" profesorki.
- No to zaczynamy - patrząc na nas znad okularów, kobieta rozejrzała się po klasie - Holly, Bill, Connie, Zayn - zaczęła wyliczać, po czym spojrzała na mnie - A ty Aniołku to?
- Tessa - powiedziałam nieśmiało, oblewając się rumieńcem.
- A więc i Tessa - uśmiechając się szeroko, rozłożyła szeroko ręce - Witajcie na tegorocznych zajęciach Malarstwa zaawansowanego. Na tych zajęciach obowiązuje tylko jedna zasada, całkowity ich brak - składając swoje dłonie w piramidkę, spojrzała na nas z szerokim uśmiechem - Tutaj możecie pokazywać prawdziwych siebie, nie musicie się ukrywać. W tej sali nie będzie nakazów co macie malować, liczę na waszą twórczość - zakładając ręce za sobą, zaczęła chodzić po klasie - I nie talent będzie oceniany, ale wasze emocje na płótnie, a teraz pędzle w dłoń i do pracy - klaszcząc radośnie w dłonie, zagoniła nas do pracy. Patrząc się w płótno, jak ciele w malowane wrota, przygryzłam delikatnie dolną wargę, zastanawiając się do umieścić na swojej pierwszej pracy. Załamując ręce, rozejrzałam się dookoła. Wszyscy oprócz mnie zabrali się już do pracy. Jęcząc głośno, zakryłam twarz dłońmi.
- Pomóc w czymś? - słysząc głos pani Fletcher na sobą, odsłoniłam twarz - Brak weny? - zapytała ze zrozumieniem, na co ja pokiwałam tylko twierdząco głową - Pomyśl o czymś szczęśliwym, co cię raduje, a wena sama przyjdzie - doradziła cicho, po czym poszła pomóc kolejnej osobie.
- łatwo powiedzieć - wymamrotałam pod nosem, po czym poddając się, zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o swojej rodzinie, która była u mnie na pierwszym miejscu. Widząc uśmiechniętą twarz mamy oraz taty, poczułam gdzieś głęboko w sobie ich miłość obok siebie. Uśmiechając się lekko, skupiłam się na detalach domu z dzieciństwa, gdzie spędziłam najlepsze lata wraz z Beau. Widząc przed oczami twarz przyjaciela z dzieciństwa zaśmiałam się cichutko, po czym przypomniałam sobie zimne powitanie Adrianny oraz jej dystans i chłód jaki odczuwam każdego dnia z jej strony. To ona powodowała, że czułam się wyobcowana i osamotniona, gdzie się nie obejrzę znajduję jej ślad. Nawet moi nowi przyjaciele, mają jej ślad na sobie. Czując jak usta wyginają mi się w podkuwkę otworzyłam oczy i ponuro spojrzałam na białe płótno.
- Bo tylko malarz bez serca nie reaguje na świat- wymamrotałam pod nosem, zanurzając pędzel w czarnej farbie. Będąc jak w transie, malowałam linie za linią. Czując czyjś wzrok na swojej osobie, oderwałam się nagle od pracy i zaczęłam się rozglądać dookoła. Marszcząc delikatnie brwi, zauważyłam, że tajemniczy chłopak z kąta zniknął, pozostawiając po sobie, jedynie sztalugę przysłoniętą jakiś materiałem.
- Trochę mroczny ten obraz - skomentowała pani Fletcher, pojawiając się nagle obok mnie.
- Co pani mówiła? - zapytałam cicho, budząc się z odrętwienia.
- Ciemno tutaj - wskazując ręką na mój obraz, odeszła do dziewczyny z przodu. Marszcząc brwi z przerażeniem spojrzałam na płótno, gdzie namalowałam czarną farbą, twarz dziewczyny z rozmazanym makijażem oraz przerażeniem wydzierającym się z jej spojrzenia.
- Co się dzieje? - wymamrotałam cicho, zdejmując szybko pracę ze sztalugi. Rozglądając się z przerażeniem dookoła, szybko podniosłam swoją torbę z podłogi i nie żegnając się z nauczycielką, wręcz wybiegłam z sali gdzie odbywały się zajęcia. Rozglądając się dookoła, patrzyłam czy nikt nie idzie, aby żadna osoba nie zobaczyła mojego malunku. Skręcając w odpowiedni korytarz do swojego pokoju, poczułam nagle coś twardego w co uderzyłam, po czym bolesny upadek na siedzenie. Patrząc zdezorientowana dookoła, stwierdziłam, że jakimś przypadkiem znalazłam się na podłodze, a płótno z portretem znajduje się w rękach jakiegoś chudego chłopaka. Wydając z siebie jęk przerażenia, szybko podniosłam się z zmieni i otrzepując spodnie, wyrwałam swoją własność z rąk przystojnego bruneta.
- to raczej moje - wymamrotałam niepewnie, przyciskając płótno do swojego boku.
- Nawet ładny - stwierdził kiwając głową, po czym przeszył mnie stalowym spojrzeniem - Ale autorka powinna nauczyć się chodzić - prychając pod nosem, zmierzył mnie pogardliwym spojrzeniem, po czym zniknął za rogiem.
- I powiedział to gość od pojawiam się i znikam - szepnęłam sfrustrowana tym faktem, że widział to paskudztwo. Czując gdzieś głęboko w sobie wstyd, oraz pogardę dla samej siebie, szybko ruszyłam w stronę mojego tymczasowego lokum. Znajdując się w sypialni odetchnęłam z ulgą na widok braku swojej współlokatorki. Opierając płótno o ścianę otworzyłam swoją szafę i robiąc z tyłu miejsce umieściłam tam obraz.
- Musimy się stąd wyrwać - powiedział znudzony Niall leżąc na jednym z dwóch łóżek w pokoju - Nudzi mi się - mruknął leniwie, przekręcając się na brzuch.
- To rozbierz się i ubrania pilnuj - zaśmiałam się, przekręcając stronę w książce.
- Przyznaj się, że chcesz po prostu zobaczyć mnie nago - siadając raptownie na łóżku poruszył wymownie brwiami w dół i w górę robiąc typowego "pedoface'a".
- Bo jeszcze tego moje oczy nie widziały - powiedziałam nieśmiało, zerkając na przyjaciel znad brzegu książki.
- Naomi byłaby zainteresowana - mruknął smutno, opadając na poduszki.
- Albo zniesmaczona - powiedziałam pod nosem, - Właśnie gdzie ona jest? - zapytałam zainteresowana, odkładając książkę na bok.
- Ma chyba jakąś randkę czy coś takiego - wzruszając ramionami, spojrzał znudzonym wzrokiem na sufit - Głodny jestem - powiedział nagle, masując się po brzuchu.
- Subway czy KFC? - zapytałam podnosząc się z podłogi.
- I na to właśnie czekałem - uśmiechając się szeroko, podniósł się z łóżka, stają obok mnie, gotowy do wyjścia.
- Co ty byś beze mnie zrobił? - zapytałam przewracając oczami.
- Zjadłbym swoje buty? - zapytał ze śmiechem, po czym łapiąc mnie za rękę, wyciągnął siłą z pokoju i ciągnąc mnie przez pół akademika, puścił dopiero jak wyszliśmy na zewnątrz.
- Jesteś idealnym poganiaczem bydła - wymamrotałam zziajana.
- Wydaje ci się - wystawiając w moją stronę język, wsadził ręce do kieszeni spodni i zaczął iść w stronę Subway'a.